4. Sady naszego dzieciństwa
Kto przypomina sobie jedno z najmilszych i najbardziej emocjonujących wydarzeń z okresu dzieciństwa? Czy nie był to wypad z grupą kolegów do sadu sąsiada! Pójście „na szaber”, „grandę” lub „pachtę”, jak to się określało w zależności od regionu kraju, kiedy jabłka, śliwki, gruszki czy inne owoce były jeszcze niedojrzałe, to jedno z tych wspomnień, które każdego napawają rozrzewnieniem. Niestety, tamte czasy mijają bezpowrotnie. Dlaczego? Bo tych starych sadów prawie już nie ma.
Dawniej i dziś
Stare sady, jakie znamy w niczym nie przypominały tych ciągnących się po horyzont rzędów regularnie przyciętych, skarłowaciałych drzewek owocowych, które zaczynają dominować w krajobrazie rolniczym w wielu miejscach w Polsce. Składały się z wysokopiennych, starych drzew, rosnących za domem gospodarza lub wokół niego, co tylko utrudniało zadanie zdobycia pożądanych owoców. Często były sadzone jeszcze przez dziadka albo pradziadka. Pełne Renet, Koszteli, Kongresówek oraz innych starych odmian jabłoni, grusz, śliw, czereśni i wiśni, porzeczek, agrestów i malin. Nie sposób wymienić je wszystkie – tylko jabłoni istnieje 20 szlachetnych gatunków i około 1000 odmian! Takie sady są już jednak w Polsce ogromną rzadkością, a wiele najstarszych odmian drzew owocowych bezpowrotnie znika razem z nimi. W przypadku niektórych pozostało zaledwie kilka osobników. A szkoda, bo Polska posiada ogromną tradycję sadowniczą. Nasza najstarsza odmiana jabłoni – Kosztela – pochodzi z XVI wieku! Szkoda byłoby to zaprzepaścić. Dlatego warto pielęgnować tę tradycję. Dlatego chrońmy nasze stare sady, nie dajmy im zniknąć z naszego krajobrazu!
Niestety, wkroczyliśmy na ścieżkę sadownictwa handlowego. Choć sadów mamy coraz więcej – od 2002 roku ich całkowita powierzchnia w Polsce wzrosła o ok. 40% – to jednak nie mogą się one równać z tymi starymi, przydomowymi lub śródpolnymi starymi sadami, z dobrodziejstw których korzystali wszyscy, często za darmo, zarówno ludzie, nieraz całe wsie, jak i zwierząt, także te dzikie. Ale nowe, wydajniejsze, większe, „okrąglejsze” odmiany drzew i krzewów zdominowały rynek. Dziś już nikt nie dostanie w sklepie Renety, czy Papierówki. Czasami nawet u rolników sprzedających swe płody rolne na targach w miastach jest to coraz trudniejsze.
Stare jest lepsze!
Stare odmiany nie zawsze są tak samo wydajne jak nowe, ale są one znacznie mniej wymagające, bardziej odporne na choroby i ataki owadów. Dzięki temu w ich utrzymaniu nie musimy stosować żadnych środków chemicznych, co sprawia, że pochodzące z nich owoce są znacznie zdrowsze. Poza tym mają one naturalnych sprzymierzeńców – ptaki, a także owady, które żywią się innymi owadami żerującymi na drzewach i ich owocach, np. biedronki czy dobroczynki gruszkowe (nazwa może być myląca, bo roztocz ten zasiedla różne gatunki drzew i krzewów). Ten ostatni, mały, ale jakże skuteczny drapieżca, sam nigdy nie uszkadza roślin. Każda samica dobroczynka zjada średnio około 8 dorosłych „szkodliwych” przędziorków dziennie, co daje średnio 550 osobników przez całe życie. Para Modraszek w sezonie lęgowym „opiekuje się” około 40 drzewami owocowymi, zbierając z nich gąsienice, które szybko trafiają do dziobów wiecznie głodnych piskląt. Także szpaki skutecznie pomagają w walce ze „szkodnikami” owadzimi. Jeśli tylko nie jest to sad czereśniowy lub wiśniowy, nie należy się ich obawiać.
Co zrobić, aby stworzyć taki naturalny „układ odpornościowy” w naszych sadach? Nic bardziej prostszego. Po pierwsze zrezygnować z pestycydów lub znacząco ograniczyć ich stosowanie, np. do takich, które nie szkodzą dobroczynkom (są takie). Po drugie nie usuwać starych, dziuplastych drzew, które stanowią miejsca lęgów Sikor, Szpaków i Muchołówek, a także schronienia nietoperzy, które także pomagają w walce ze „szkodliwymi” owadami. Po trzecie zawiesić budki dla ptaków (typu A1, A i B) i nietoperzy, co przyciągnie więcej pierzastych i włochatych sprzymierzeńców pozwalających zachować równowagę w naszym sadzie. I ostatnia rzecz – jeśli chcemy, aby nasze drzewa zamieszkały dobroczynki – możemy po prostu je sobie kupić! Roztocza te umieszczone są na specjalnych filcowych paskach, które umieszcza się po 2–3 na drzewo. Cena 50 pasków to około 100 zł. I już za rok można zrezygnować ze znacznie droższych pestycydów.
Im starszy sad, tym lepszy! Rozwija się w nim specyficzny mikroklimat warunkujący wy-stępowanie wielu gatunków roślin, zwierząt i grzybów. Pnie i gałęzie porastają mchy i porosty, zakamarki kory zasiedlają liczne, pożyteczne dla nas owady, pod drzewami rosną zioła i kwiaty, które dodatkowo przyciągają do sadu zapylacze (np. pszczoły i trzmiele) oraz różnych innych naturalnych sprzymierzeńców. Na wiosnę w takich sadach gnieździ się ponad 50 gatunków ptaków – w tym piękne Wilgi oraz pokrzewki, które jeśli chodzi o śpiew, wcale nie ustępują tym pierwszym. Takie miejsca upodobał sobie w szczególności Dzięcioł Białoszyi – przybysz z południa Europy, który od lat 70. ubiegłego wieku „kolonizuje” nasz kraj. Również zimą taki sad chętnie odwiedzają dzikie zwierzęta – szczególnie jeśli zostawimy tam trochę jabłek (na drzewach lub pod nimi). Kupka liści, sterta kamieni i wiązka chrustu lub dwie, też się przydadzą! Chętnie zajmą je pożyteczne ropuchy lub jeże. Taki stary sad, to najprawdziwszy, mały, niezależny ekosystem. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie.
Własny bioróżnorodny sad – nic prostszego!
Stare sady, jak starzy ludzie, wymagają troski i opieki. Jeśli mamy taki sad, nawet taki złożony z zaledwie kilku drzew warto się nim odpowiednio zająć. Jednym z najważniejszych zabiegów jest przycinanie zbyt ciężkich, rozbudowanych koron, które mogą przyczynić do przewrócenia się drzewa lub jego rozłamania. Korona będzie bardziej przewiewna, a przez to odporniejsza na choroby grzybiczne. Owoce będą lepiej dojrzewały, będą większe i bardziej wybarwione. Nie zapomnijmy też o obieleniu pni. Oprócz niezaprzeczalnego waloru estetycznego ma to ogromne znaczenie praktyczne i ochroniarskie. Obielone zimą (styczeń-luty) wapnem sadowniczym pnie, na wiosnę lepiej odbijają promienie słoneczne, mniej się nagrzewają przez co drewno nie „pracuje” tak intensywnie (w dzień rozgrzany pień się rozszerza, nocą gdy jest chłodniej, obkurcza), co może je narażać na pęknięcia. Przez takie rany mogą potem wnikać liczne choroby.
Co gdy nie mamy sadu, a pragnęlibyśmy taki zasadzić? Podstawa to sadzonki. Nie jest prosto je zdobyć, ale nie jest to niemożliwe. Znając trochę sztukę sadowniczą można samemu starać się przeszczepiać drzewa z innych starych sadów albo prościej, można zakupić takie drzewka. Na szczęście zostało jeszcze kilku pasjonatów, którzy zajmują się zachowywaniem starych odmian drzew owocowych. Oferuje je także coraz więcej szkółek drzewek owocowych, a ich oferty dostępne są w internecie. O szczegółowe porady warto zapytać dwie organizacje pozarządowe: „Klub Przyrodników” i „Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły”, które prowadzą hodowle zachowawcze starych odmian drzew, pierwsza w Owczarach, druga w Chrystkowie.
Tworząc taki sad od podstaw pamiętajmy tylko, że powinny w nim rosnąć drzewa wysokopienne, z których owoce będziemy zbierać przy użyciu drabiny, a w którą za kilka lat będziemy musieli się także zaopatrzyć. Jednak to niewielki koszt w porównaniu do tego co otrzymamy. Warto obfitościami z takiego sadu podzielić się z sąsiadami. Może nawet uda się ich namówić do założenia własnego, z innymi odmianami drzew. Można będzie się wówczas wymieniać owocami. Niestety, taki sad nie rośnie przez rok czy dwa. Warto jednak poczekać. Wkrótce stanie się doskonałym miejscem wypoczynku i rekreacji. Zamiast kosić rosnącą pod koronami trawę, dobrze jest skorzystać z naturalnych, cichych, ekologicznych kosiarek – kóz lub owiec. Trzeba wtedy pamiętać o zabezpieczeniu pni. Ujmie nam to pracy i uatrakcyjni otoczenie. Zakończeniem nich będą sparafrazowane słowa ks. Jana Twardowskiego: „Spieszmy się pomagać sadom tak szybko odchodzą”.
Autor: Adam Zbyryt
Zapraszamy na nasze strony:
www.bukietzpol.pl, www.ptakipolskie.pl, www.facebook.com/ptakipolskie
Artykuł powstał w ramach projektu „Bukiet z pól. Kampania informacyjno-edukacyjna na rzecz zatrzymania spadku różnorodności biologicznej w krajobrazie rolniczym”.
Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie stowarzyszenie Ptaki Polskie.