Jarosław Domiński

Wyróżnij się! – Specjalizacja w turystyce kluczem do sukcesu

„Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie”
Operacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach Schematu II Pomocy Technicznej „Krajowa Sieć Obszarów Wiejskich” Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014–2020
Instytucja Zarządzająca Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi

 

Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie w partnerstwie z Dolnośląskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego we Wrocławiu, Warmińsko-Mazurskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Olsztynie, Zachodniopomorskim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach oraz Telewizją Polską SA Oddział Terenowy w Bydgoszczy realizuje, w ramach  Planu  Działania  Krajowej  Sieci  Obszarów  Wiejskich  na lata 2014-2020, projekt pn.:

„Wyróżnij się! – Specjalizacja w turystyce kluczem do sukcesu”

Celem projektu jest transfer wiedzy dotyczącej prowadzenia specjalistycznej działalności turystycznej na obszarach wiejskich w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawnymi, do osób zamierzających prowadzić lub już prowadzących działalność turystyczną na obszarach wiejskich.

Projekt jest realizowany na terenie czterech województw: dolnośląskiego, kujawsko-pomorskiego, warmińsko-mazurskiego oraz zachodniopomorskiego i w ramach jego realizacji zostaną zrealizowane następujące działania:

– przeprowadzenie 4 konferencji z zakresu prowadzenia specjalistycznej działalności turystycznej na obszarach wiejskich w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawnymi, a także z zakresu skutecznego marketingu oferty obiektów turystyki wiejskiej i jej komercjalizacji,

– produkcja i emisja 6 audycji telewizyjnych oraz 6 felietonów informacyjnych na temat przyszłościowych kierunków specjalizacji obiektów turystyki wiejskiej,

– stworzenie i upublicznienie 1 publikacji internetowej z zakresu przepisów prawnych obowiązujących przy prowadzeniu specjalistycznej działalności turystycznej na obszarach wiejskich.

 

Publikacja
poradnik – przepisy prawne w turystyce

 

Prezentacje multimedialne

Poniżej udostępniamy prezentacje multimedialne wyświetlane podczas konferencji:

Prezentacja – gosp. edukacyjne I

prezentacja – gosp. edukacyjne II

prezentacja – gosp. edukacyjne III

prezentacja – gosp. edukacyjne IV

prezentacja – gosp. opiekuńcze

prezentacja – marketing i komercjalizacja

prezentacja – produkt kulinarny

prezentacja – przepisy prawne

 

Audycje TV

AGROTRENDY audycja odc. 1

AGROTRENDY felieton odc. 1

AGROTRENDY audycja odc.2

2 AGROTRENDY felieton odc.2

3 AGROTRENDY audycja odc.3

3 AGROTRENDY felieton odc. 3

4 AGROTRENDY audycja odc. 4

4 AGROTRENDY felieton odc. 4

5 AGROTRENDY audycja odc. 5

 

Zapraszamy do zapoznania się z materiałami!

 

Odwiedź portal KSOW – www.ksow.pl

Zostań Partnerem Krajowej Sieci Obszarów Wiejskich.

18. Uprawy wielkoobszarowe – nie tędy droga!

Więcej, więcej, coraz więcej…

W XX wieku produkcja żywności stała się wielkim przemysłem, którego głównym celem jest zysk. Język gospodarzy zdominowały takie słowa, jak mechanizacja, chemizacja, intensyfikacja… A choć rolnictwo w skali całego globu stanowi tylko 4% światowego produktu krajowego brutto, ma największy wpływ na świat, w którym żyjemy. I nie chodzi tylko o zaspokajanie potrzeb żywieniowych człowieka. Rolnictwo zajmuje 38% powierzchni Ziemi wolnej od lodu (dane Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa – FAO), co oznacza, że ma niebagatelny wpływ na otaczający nas krajobraz, glebę, zasoby wodne, klimat i różnorodność biologiczną, niestety, najczęściej powodując ich degradację. To właśnie rolnictwo należy do jednych z największych emiterów dwutlenku węgla do atmosfery, przyczyniając się do szybko postępujących zmian klimatycznych. To rolnictwo zabiera kolejne kawałki dzikiej przyrody, aby przekształcić je w monokultury. Aż 80% nowych pól uprawnych powstaje w miejscu wykarczowanych lasów tropikalnych. Wystarczy tylko spojrzeć na Amazonię czy na ostatnie doniesienia z Borneo. Niszczone naturalne lasy deszczowe zamieniane są w wielkoobszarowe uprawy soi lub olejowca gwinejskiego, z którego powstaje niesławny olej palmowy. Co najgorsze, olej ten nie przyczynia się do zaspokojenia potrzeb żywieniowych ludzi, a jedynie obniża koszt produkcji… słodyczy. Zbliżamy się do punktu granicznego, gdzie więcej przestrzeni nie będziemy w stanie oddać. Przestrzeń kurczy się nie tylko przez rolnictwo, ale także z wielu innych powodów, np.: rozrostu miast. Tereny rolne zajmują aktualnie 70% powierzchni wszystkich obszarów trawiastych, połowę powierzchni sawann i ziem zajętych niegdyś przez lasy strefy umiarkowanej oraz 27% terenów lasów tropikalnych. W większości przypadków zostały one zamieniane w wielkoobszarowe monokultury.

Przyczyny i skutki

Odpowiedzialne za to są nawyki żywieniowe mieszkańców dużej części świata i wzrastające spożycie mięsa. Produkcja mięsa wymaga ogromnych zasobów naturalnych. Aby wyprodukować 1 kilogram wołowiny potrzeba aż 50 tysięcy litrów wody! Jeden kilogram pszenicy – tylko 190 litrów wody (ponad 260 razy mniej niż w przypadku wołowiny). Na jednym hektarze ziemi można wyhodować średnio około 40 ton ziemniaków. Na tym samym areale ziemi można wyprodukować niespełna 250 kg wołowiny. Obecnie jemy mięso na niespotykaną skalę. Od czasu neolitu człowiek nigdy nie jadł go tak dużo. Ostatni raport Światowej Organizacji Zdrowia nie zostawia jednak żadnych złudzeń: czerwone mięso i mięso przetworzone (poddane procesom fermentacji, solenia, wędzenia) zwiększają prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Mięso przetworzone znalazło się nawet w tej samej grupie, co palenie tytoniu czy azbest! Około 75% terenów uprawnych na świecie przeznaczonych jest albo na produkcję karmy dla zwierząt, albo na pastwiska do ich wypasania. W przeważającej większości to wielkoobszarowe monokultury.

Trochę historii

Uprawy wielkoobszarowe w Polsce mieliśmy już w czasach PRL. Wtedy państwowe gospodarstwa rolne (tzw. pgr-y), choć ich średnia powierzchnia wynosiła ponad 450 hektarów, były oazami różnorodności biologicznej. Fatalnie zarządzane, wyposażone w niedoskonały sprzęt i słabo wykwalifikowanych robotników (rolników), zapewniały schronienie i pokarm wielu gatunkom zwierząt, w tym ptakom, takim jak Bociany Białe, Pójdźki, Sierpówki, Wróble czy Mazurki. Do dziś stare gospodarstwa rolne powstałe jeszcze za czasów PRL charakteryzują się znacznie większymi zasobami przyrodniczymi niż te wybudowane w latach 90. ubiegłego wieku i w XXI wieku. I nie jest to żaden wymysł, ale fakt poparty rzetelnymi badaniami naukowymi w wykonaniu najlepszych polskich badaczy.

Oprócz powszechnie funkcjonujących w całym kraju pgr-ów, gospodarowali w tym czasie także drobni rolnicy. Średnia wielkość ich gospodarstw tuż po II wojnie światowej wyniosła niewiele ponad 5 hektarów. Na początku XXI wieku zwiększyła się do około 7 hektarów, co oznacza wzrost o 2 hektary w okresie sześćdziesięciu lat! Mimo że niewielkie, gospodarstwa te były samowystarczalne. Na drobnych spłachetkach ziemi, oddzielonych miedzami od innych, uprawiano różnorodne warzywa i owoce, tworząc fantastyczną mozaikę. Daleko im było do upraw wielkoobszarowych.

Gdzie ekonomista się cieszy, tam przyrodnik płacze

Wraz ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej średniej wielkości gospodarstwa rolne rosną. Aktualnie ich wielkość wynosi 10,65 ha (dane za 2017 rok) – najmniejsze są w województwie małopolskim (ok. 4 ha), a największe w zachodniopomorskim (ok. 30 ha). W ciągu niespełna 15 lat urosły one zatem o około 3 ha. Jest to dość szybki postęp w porównaniu z okresem powojennym i czasami PRL. Do tego dochodzi postępująca specjalizacja i intensyfikacja produkcji. Okiem ekonomisty jest to bardzo pożądane, gdyż zwiększa zyski. Jednocześnie jednak zmniejsza różnorodność biologiczną. Warto tutaj zacytować Kennetha Bouldinga, doradcę prezydenta Kennedy’ego do spraw ochrony środowiska: „Każdy, kto wierzy w nieograniczony rozwój czegokolwiek fizycznego na fizycznie skończonej planecie, jest albo szaleńcem, albo ekonomistą”. Uprawy wielkoobszarowe nie mogą rosnąć w nieskończoność. Ale czy muszą?

Coraz większe

Obecnie największe gospodarstwa rolne w Polsce przekraczają 10 tysięcy hektarów i zajmują głównie tereny byłych pgr-ów, a ich właściciele indywidualni lub spółki zarabiają kilkanaście milionów złotych rocznie. Niestety, są to zazwyczaj ciągnące się po horyzont uprawy jednej lub dwóch roślin. A to nie ma nic wspólnego z ostoją różnorodności – bliżej tam raczej do sterylnej sali szpitalnej. Nie tylko średnie gospodarstwa rosną. W całym kraju stale wzrasta także liczba dużych gospodarstw rolnych (tych powyżej 100 ha). Takie gospodarstwa stanowią obecnie zaledwie 0,5% wszystkich polskich gospodarstw. Mimo to ich wpływ na polską przyrodę jest ogromny.

Krajobraz się zmienia

Wpisany w naszą kulturę i tradycję, krajobraz polskiej wsi jeszcze do niedawna był niepowtarzalny. Mógł być wizytówką naszego kraju i jego bogatej historii, powodem do dumy. Nasza wieś zmieniała się z północy na południe, ze wschodu na zachód, ale posiadała jedną wspólną cechę – bogatą różnorodność. Nie tylko kulturową, architektoniczną, geologiczną, językową, ale także przyrodniczą. Łąki i pola przeplatały ukwiecone miedze, wśród których uwijały się trzmiele, pszczoły i motyle, a Skowronki, Potrzosy czy Świergotki wiły swoje gniazda. Drogi i pełne ziół przydroża zapewniały Szczygłom i Kuropatwom dostęp do nasion nawet w środku mroźnej i śnieżnej zimy. Skarpy i kamieniska, cenne, śródpolne pojedyncze drzewa i zagajniki były niczym oazy pełne wszelkiego stworzenia. Strumienie, stawy i niewielkie rozlewiska zapewniały miejsce do życia hordom żab, miejsce na gniazdo dla Czajek oraz wodopój dla saren… Słowem dla każdego coś dobrego! Tak w swojej mądrości działa przyroda. Z tej niezwykłej różnorodności my też czerpaliśmy pełnymi garściami – od leczniczych ziół począwszy, a na lokalnych obyczajach i legendach skończywszy. W końcu też jesteśmy częścią przyrody. Jednak za sprawą intensyfikacji i wprowadzania upraw wielkoobszarowych szybko znika charakterystyczna dla naszych wsi mozaika pól, łąk, miedz i zagajników. Zastępuje ją wielkoobszarowe rolnictwo i rozległe monokultury. Tony pestycydów i herbicydów (te pierwsze mają truć owady lub gryzonie, te drugie tzw. chwasty) czynią nasze pola tyleż trującymi, co pozbawionymi jakiegokolwiek życia. Coraz większym problemem jest poziom akumulacji tych tzw. środków ochrony roślin w glebie i otoczeniu oraz ich zaskakująca mobilność. Niesione z wiatrem i wodą, rozchodzą się po całym globie. My wdychamy te, które rozpylają np. Amerykanie, a oni ze swoim chlebem zjadają te, którymi my opryskujemy nasze pola. Kolejny dowód na to, że wszyscy żyjemy w systemie naczyń połączonych. Nic dziwnego, że wskaźniki stanu zdrowia i jakości ziem rolniczych (agrocenoz), mierzone przez naukowców m.in. w oparciu o liczebności tzw. pospolitych ptaków krajobrazu rolniczego (z angielskiego Farmland Bird Index – w skrócie FBI), spadają z roku na rok. W ciągu ostatnich 30 lat liczebność praktycznie wszystkich gatunków ptaków krajobrazu rolniczego spadła o kilkadziesiąt procent. W przypadku Turkawki, biblijnego gołąbka pokoju – aż o 95%!

Złoty środek

Kilka lat temu w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Nature” ukazał się artykuł, w którym zaproponowano nowy kierunek zwiększenia produkcji żywności od 100 do 180% (!) bez potrzeby zwiększania powierzchni upraw, w tym bez tworzenia wielkoobszarowych monokultur. Do najważniejszych działań, jakie trzeba podjąć, aby to osiągnąć, należą m.in: wstrzymanie wycinki lasów tropikalnych, zmiana diety (szacuje się, że ograniczenie spożycia mięsa przez Amerykanów tylko o 10% pozwoliłoby wyżywić dodatkowo 100 mln ludzi!), ograniczenie marnotrawienia żywności (w krajach wysokorozwiniętych na skutek jego psucia i wyrzucania, a w biednych w związku z niewłaściwym transportem i przechowywaniem), zrównoważone wykorzystanie nawozów (w wielu miejscach stosuje się je w zbyt dużych dawkach) i co najciekawsze poprzez zwiększanie biologicznej różnorodności upraw. W tym ostatnim należy właśnie upatrywać szansę dla Polski, gdyż mimo wzrastającej liczby monokultur i upraw wielkopowierzchniowych daleko nam do warunków panujących w Ameryce Północnej (w USA jest około 2 miliony rolników, a średnia wielkość gospodarstwa wynosi 180 hektarów). Na skutek zaszłości historycznych i kulturowych istniejący podział ziemi i duże rozdrobnienie gruntów, postrzegane przez wielu jako problem, stanowi niezwykły potencjał do zachowania naszego kulturowego dziedzictwa – mozaiki drobnych, różnorodnych upraw, która pociąga za sobą bogactwo życia biologicznego.

Adam Zbyryt

17. Rolnictwo dawniej i dziś – historia, problemy, perspektywy

Właściwa historia rolnictwa rozpoczyna się około 12 tysięcy lat temu. Od tego momentu wędrowne dotychczas plemiona ludzkie, niezależnie w kilku miejscach na naszej planecie (Egipcie, Mezopotamii, Nowej Gwinei, Chinach, obu Amerykach), rozpoczęły osiadły tryb życia. Wszystko za sprawą „udomowienia” kilku gatunków roślin: pszenicy, kukurydzy, ryżu, prosa, ziemniaków i jęczmienia oraz zwierząt: krów, koni, kóz, świń, kur i kaczek. Pozwoliły one zatrzymać się i już nie podążać za wędrującymi dzikimi zwierzętami. Hodowanie roślin i zwierząt dało dostęp do jedzenia przez cały rok. Ostatnie badania pokazują, że pierwsze próby hodowli roślin pochodzą sprzed dwudziestu trzech tysięcy lat z okolic Jeziora Galilejskiego, a ich twórcami byli tamtejsi myśliwi i rybacy. Zgromadzona tam liczba gatunków roślin była imponująca – 140! Wśród nich dziki jęczmień i owies. Nie dało to jednak trwałych podwalin do rozwoju rolnictwa. Ci pierwsi rolnicy i uprawy, które pojawiły się imponująco dawno temu, szybko zniknęły na koleje tysiąclecia. Stanowiły jednak zapowiedź niesłychanych przemian, które miały nadejść na Ziemi i na zawsze zmienić jej oblicze.

 

 

Osiadły tryb życia zapoczątkowany przez naszych przodków, pierwszych rolników, kontynuujemy do dziś (za wyjątkiem kilku koczowniczych plemion: Lapończyków, Tuaregów, Beduinów, Romów, Aborygenów). Gdyby nie opanowanie sztuki hodowli roślin i zwierząt, zapewne nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz – w trakcie cyfrowej rewolucji technologicznej. Nie czytalibyśmy tego artykułu, czy to w papierosowym wydaniu czy w Internecie. Dlaczego? Wcześniej, wiodąc żywot tułaczy, ludzie cały swój czas musieli poświęcać na zaspokojenie najbardziej pierwotnej potrzeby – głodu. Wraz z rewolucją agrarną, hodowlą roślin i zwierząt oraz selekcjonowaniem upraw i ras, mieli coraz więcej czasu dla siebie. Mogli zacząć rozmyślać. Także o tym, jak ulepszać dalszą produkcję. Zwiększała się wydajność – już nie wszyscy musieli się zajmować pracą na roli. Powstawały nowe specjalizacje, które przekształcały się w zawody. I choć rolnicy zawsze pełnili (i pełnią) kluczową rolę, ich odsetek w społeczeństwie z czasem spadał. Obecnie udział rolników w stosunku do pozostałych profesji w danym społeczeństwie świadczy o stopniu rozwoju danego kraju. Wraz ze wzrostem wydajności produkcji, maleje ilość rolników. Jeszcze pod koniec XIX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na prawie 40 milionów obywateli ponad 50% była rolnikami. W 2000 roku spośród prawie 300 milionów mieszkańców tego kraju już tylko 1,8% parało się rolnictwem. Podobnie to wygląda u naszych sąsiadów, Niemców, gdzie 1,5% społeczeństwa to rolnicy. W innych zachodnioeuropejskich krajach, jak Holandia czy Francja, jest bardzo podobnie. Najniższy odsetek jest w Danii i Wielkiej Brytanii (kolejno 0,6 i 0,8%). W Polsce osoby zatrudnione w rolnictwie stanowią około 10% społeczeństwa produkując około 2,6% PKB. Te przykłady dobitnie pokazują, jak daleką drogę przeszliśmy przez te 12 tysięcy lat, czyli odkąd osiedliśmy i z myśliwych staliśmy się rolnikami.

 

Dzisiaj rolnicy na całym świecie produkują tyle żywności, że jest ona w stanie wyżywić 12 miliardów osób, czyli tyle, ile według szacunków naukowców będzie pod koniec XXI wieku. Jednak wydajność rolnictwa na świecie jest bardzo zróżnicowana. Najwyższa jest w Holandii (gdzie jednocześnie jest najmniej gruntów przypadających na statystycznego mieszkańca) i wynosi ponad 7 tysięcy dolarów z hektara, gdzie w Polsce dla porównania „tylko” 961 dolarów. I to właśnie jest główną przyczyną, dlaczego w Polsce ptaki krajobrazu rolniczego, jak Skowronki, Kuropatwy, Przepiórki, Szczygły, Derkacze, mimo że stale zmniejszają swoją liczebność, ciągle jeszcze są szeroko rozpowszechnione, a ich widok i głos nie należy do rzadkości. W Holandii stanowią gatunki skrajnie zagrożone. Kolejnym krajem o jednej z największych wydajności w skali świata jest Brazylia, a dokładnie rozsławiony w naszym kraju przez Tony’ego Halika stan Mato Grosso. W ubiegłym roku w państwie tym wyprodukowano połowę światowych zasobów soi. Przeznaczona była na karmę dla świń w… Chinach. Naród ten zakochał się w wieprzowinie, a że jego obywatele stają się coraz zamożniejsi, tym więcej mięsa chcą jeść. Obecnie rolnictwo jest nie tylko bardziej wydajne niż kiedyś, ale prowadzone jest właściwie wszędzie. Zaawansowane technologie pozwalają nam uprawiać rośliny w specjalnych szklarniach na Antarktydzie, a trwają prace, żeby spróbować tego również w Arktyce, a następnie w… kosmosie! Najmniej wydajne gospodarstwa rolne występują w Afryce i południowo-wschodniej Azji. Regiony te zmagają się z głodem. To paradoks, że mimo tak ogromnej wydajności produkcji, która pozwala wyżywić ludzi, którzy dopiero mają „nadejść” pod koniec tego wieku, aż 800 milionów ludzi na naszej planecie cierpi głód, a ponad 2 miliardy jest chronicznie niedożywionych (przyjmują zbyt mało kalorii).

 

Współczesne rolnictwo stoi przed wieloma wyzwaniami. Z jednej strony nadprodukcja żywności, z drugiej niska produktywność i wspomniany wcześniej głód oraz chroniczne niedożywienie ćwierci populacji ludzi na Ziemi (Afryka i południowa Azja). Dochodzi do tego:

– marnowanie ponad 30% wyprodukowanej żywności,

– susze oraz zmiany klimatyczne, a także konflikty i migracje nimi wywołane,

– wzrost rozprzestrzenienia się chorób zwierząt hodowlanych i plonów na skutek zwiększonej mobilności ludzi,

– duży wzrost ludności w najbiedniejszych częściach naszej planety,

– starzenie się społeczeństw, 

– kurczenie się przestrzeni do produkcji,

– wzrost zapotrzebowania na mięso i paliwa kopalne,

– deficyt wody,

– wyniszczanie cennych przyrodniczo obszarów, na przykład lasów tropikalnych w Ameryce Południowej i w Indonezji oraz sawann, pampy (trawiastych i trawiasto-krzewowych terenów w Argentynie, na których wypasa się bydło i owce), Pantanalu (Pantanal to rozległa podmokła równina rzeczna rozciągająca się na terenie Brazylii, Boliwii i Paragwaju),

– rozrastanie się Sahary,

– oraz stały wzrost liczby mieszkańców miast (już ponad 75% ludzi na świecie mieszka w aglomeracjach).

To tylko kilka z wielu problemów, z którymi będzie musiało, a właściwie już musi, mierzyć się dzisiejsze rolnictwo. Na wszystkie te zagadnienia musimy patrzeć globalnie, nawet jeśli działamy lokalnie. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć zachodzące przemiany i pojawiające się potrzeby, aby wychodzić im naprzeciw.

 

 

Rolnictwo na świecie stanęło na rozdrożu. Jedni nawołują do intensyfikacji produkcji i zwiększenia wydajności, inni są zwolennikami stosowania upraw roślin transgenicznych (GMO), industrializacji, całkowitej mechanizacji, jeszcze inni argumentują za globalizacją rynku, korporacyjnością, wolnym rynkiem. Inni promują produkcję zrównoważoną, ekstensywną, opartą na ekologicznych podstawach. Dla wielu ważne jest gospodarowanie lokalne i rodzinne. Inni wskazują na ważną rolę państwa, które według nich powinno pełnić rolę opiekuńczą i regulującą. Trudny orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że rolnictwo jest tym działaniem człowieka, które wywiera największy wpływ na środowisko – z jednej strony kształtując środowiska życia wielu gatunków zwierząt i roślin, a z drugiej powodując w niektórych przypadkach ogromne zniszczenia w ich populacjach. Nie bez znaczenia jest fakt, że rolnictwo, a zwłaszcza hodowla zwierząt – ze względu na ich gazy jelitowe – jest jednym z największych emiterów gazów cieplarnianych do atmosfery (14% w stosunku do całości, w tym najwięcej w Azji – 44%). Ktoś w tym momencie pomyśli: A wulkany? Otóż nie. Kolejny mit, który urósł wokół tej sprawy. Wulkany uwalniają rocznie do atmosfery tylko 1% tego, co wypuszcza każdego roku człowiek, w tym w dużej mierze rolnictwo.

 

 

Wejście branży rolniczej (płodów rolnych) w latach 90. ubiegłego wieku na giełdę spowodowało postępującą intensyfikację rolnictwa. Coraz głośniejsze są jednak głosy nawołujące do bardziej ekologicznego, dawnego sposobu produkcji – rolnictwa organicznego. Staje się ono nie tylko coraz bardziej finansowo opłacalne (w ciągu niespełna dziesięciu lat rynek żywności organicznej w Unii Europejskiej uległ podwojeniu), ale wiąże się również z poszanowaniem zasobów przyrodniczych i ochroną różnorodności biologicznej na obszarach, gdzie jest prowadzone. Polska powoli zaczyna w tym zakresie doganiać liderów w Unii Europejskiej, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, których mieszkańcy najchętniej wybierają produkty pochodzące z gospodarstw tradycyjnych. Ważnym argumentem dla tych konsumentów jest możliwość ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko. Taki trend pojawia się również u nas. Na razie głównie w większych miastach. Ale wielu rolników dostrzegło już na tym polu swoją szansę. Liczba gospodarstw ekologicznych w naszym kraju rośnie najszybciej w całej Unii Europejskiej. Obecnie mamy ich już ponad 30 tysięcy. Okazuje się, że to ciągle jednak za mało. Zapotrzebowanie na produkty „eko” jest tak duże, że wiele z nich się importuje. Jest to zatem szansa dla wszystkich małych i średnich rolników. Warto ją wykorzystać, bo takie gospodarowanie, pozwoli nam cieszyć się pięknem i bogactwem naszej rodzimej przyrody.

 

 

Adam Zbyryt

16. Dzikie zwierzęta na polach

Przestrzeń w odwrocie

Według najnowszych szacunków w najbliższym dziesięcioleciu powierzchnia terenów zurbanizowanych na całym świecie zwiększy się o około 30%. Już dziś w wielu miejscach przestrzeń staje się dobrem deficytowym. Nie ma miejsca na parki, skwery, place zabaw, ponieważ wszędzie wokół „wyrastają” nowe budynki. Lasy zamieniane są na pola uprawne, a pola w osiedla ludzkie. Zabierając kolejne fragmenty ziemi pod zabudowę, odbieramy dzikiej przyrodzie jej kolejne ostoje. Nic więc dziwnego, że te bardziej plastyczne, mniej wybredne, a inteligentne, szybko dostosowują się do zmieniających się warunków. Liczniej zasiedlają nasze miasta i chętnie korzystają z naszych pól.

Cieplej w domu

Wraz ze zmieniającym się klimatem coraz więcej ptaków pozostaje na zimę w naszym kraju. Dotyczy to nie tylko wzrastającej liczby osobników, ale także samych gatunków. Niektóre dalej odlatują, ale już nie do tzw. „ciepłych krajów”, a jedynie z jednego zimniejszego końca Polski na drugi, trochę cieplejszy (np. południowy zachód). Ostatnio spotykany częstszy brak pokrywy śnieżnej tylko potęguje to zjawisko. Bo gdy zasiewy czy ścierniska nie są przykryte grubą warstwą śnieżnego puchu, to znacznie łatwiej zdobywać pokarm. A wędrówka na zimowiska, często w odległe strony, to wielkie wyzwanie dla ptaków. Myśliwi, kłusownicy, linie elektroenergetyczne, farmy wiatrowe, ograniczone zasoby pokarmowe, niesprzyjające warunki pogodowe i wiele innych niebezpieczeństw piętrzy się na trasie ich przelotów. To dlatego lepiej zostać w domu, w miejscu urodzenia. Tak, to nie żart, gdyż jak głosi jedna z teorii ewolucji ptasich wędrówek, dla gatunków zamieszkujących północną półkulę, to m.in. nasz kraj jest ich domem, a na południe udają się jedynie, można by rzec, na długie wakacje. Czy można im mieć zatem za złe, że gdy w „domu” robi się cieplej, a pokarm staje się łatwiej dostępny (czyli tak jak dawniej, kiedy ich pierwsi przodkowie jeszcze nie zaczęli migrować, zepchnięci przez lodowce) nie chcą go opuszczać? Tym bardziej, że wędrówka jest bezlitosna – nie daje szans maruderom i słabeuszom. Przeżywają tylko najsilniejsi (chyba że trafią pod lufy myśliwych, wtedy dobór naturalny nie działa). Tylko niemądry nie skorzystałby z takiej okazji. A ptaki nie są niemądre. Jak pokazują najnowsze badania określenie ptasi móżdżek się zdewaluowało. Uzbrojeni w aktualną wiedzę na temat funkcjonowania ptasiego umysłu powinniśmy to określenie traktować raczej jako komplement niż przytyk. Ptaki obserwują zmiany zachodzące w przyrodzie tak samo, jak my. I tak jak my, ludzie dostosowują się do nowych warunków. Szczególnie te najmądrzejsze (tak można je nazywać i nie jest to żadna antropomorfizacja), jak gęsi, szpaki czy żurawie, czyli te, które przez człowieka postrzegane są powszechnie jako szkodniki.

Zmieniający się klimat i związane z tym coraz słabsze zimy powodują wzrost liczebności nie tylko wielu gatunków ptaków, ale także innych zwierząt, jak dziki, sarny czy jelenie. Kiedyś ich populacje były regulowane (zmniejszane) głównie przez ostre zimy. A wilki? Oczywiście, ale w ograniczonym zakresie. Podstawowym czynnikiem była pogoda. Kiedy zaczyna brakować śniegu i ostrych mrozów tych zwierząt przybywa, a wraz z nimi pojawiają się konflikty w związku z powodowanymi przez nie szkodami. Tutaj nie sposób nie wspomnieć o innym ważnym zjawisku, który dodatkowo to potęguje – dokarmianiu przez myśliwych. Czy to działanie nie wydaje się absurdalne w świetle przedstawionych argumentów?

Szkody na własne życzenie

Szkody powodowane przez zwierzęta na polach są faktem i z tym nikt nie polemizuje. Problem dotyczy raczej ich wielkości i wartości. Poza tym, wiele z nich, jak można by to ująć, dzieje się na własne życzenie. No bo jak inaczej nazwać postępowanie polegające na zasiewaniu ogromnych połaci pól kukurydzą w otoczeniu lub w bezpośrednim sąsiedztwie lasu? Wszystkie badania bez wyjątku pokazują (a jest ich bardzo wiele), że to właśnie te czynniki oraz oczywiście wysoka liczebność samych zwierząt, są odpowiedzialne za wzrost szkód w uprawach rolnych. A kukurydzy na naszych polach z roku na rok przybywa. W 2000 roku areał zasiewów tej rośliny w Polsce wynosił około 300 tysięcy hektarów, aby w 2012 roku przekroczyć, bagatela, milion hektarów! Kukurydza długo pozostaje na polu,  gwarantując dostęp do doskonałego pokarmu i schronienia. Mało tego, na jej kolbach rozwija się grzyb, który wytwarza związki przyspieszające dojrzewanie młodych loch. Dzięki temu już w pierwszym roku mogą się one rozmnażać i mieć w kolejnych latach nawet dwa mioty rocznie! Czy po raz kolejny nie brzmi to kuriozalnie?

Zaburzona percepcja

Rolnicy przeszacowują swoje straty. Zapewne niejeden się oburzy na takie stwierdzenie. Z dowodami trudno jednak polemizować. A takie właśnie są fakty. Co ciekawe, przeszacowanie dotyczy częściej pieniężnej wartości poniesionej szkody niż jej fizycznej wielkości. Czy gęsi i żurawie rzeczywiście powodują dotkliwe szkody? Nie do końca jest to prawdą. Czasami obecność gęsi czy żurawi na polach powoduje wręcz wzrost plonów nawet o kilkanaście procent! Poza tym zgryzanie, zwłaszcza na wczesnym etapie wzrostu zbóż, praktycznie nie wpływa na końcową obfitość zbiorów. Natomiast tam, gdzie szkody faktycznie występują, udowodniono, że skala i zasięg tego zjawiska są znacznie zawyżane, a ocena szkód i poniesionych strat była związana raczej z czynnikami socjologicznymi (inni narzekają to i ja ponarzekam) oraz własną niczym niepodpartą opinią (tak mi się wydaje, więc takie są fakty). W celu złagodzenia niezadowolenia rolników niezwykle ważne jest wprowadzenie systemowych rozwiązań, w tym wypłaty odszkodowań ze Skarbu Państwa. Niestety, aktualnie polskie prawo nie dopuszcza rekompensaty za szkody powodowane przez dzikie ptaki (chyba, że na drodze powództwa cywilnego). Dodatkowo jak można zauważyć nie jest to takie proste, bo nie zawsze dochodzi do straty, a wręcz przeciwnie, do wzrostu plonu!

Skupmy się teraz na skali wypłacanych odszkodowań – czy rzeczywiście są one wysokie? Według danych GUS w latach 2015–2016 w całej Polsce było to ponad 72 mln złotych. Dużo? Warto tylko podać, że suma nagród urzędników wyłącznie szczebla centralnego w 2012 roku wyniosła ponad 101 mln złotych (brzmi populistycznie, ale to właśnie demonizowanie szkód powodowanych przez dzikie zwierzęta jest niczym innym, jak demagogią). Dopiero operując właściwą skalą i porównaniem, można pojąć faktyczną skalę i wartość szkód powodowanych przez dzikie zwierzęta. A ta okazuje się niewielka, a przynajmniej grubo przesadzona. Warto przy tym podkreślić, że tolerancja rolników na szkody jest bardzo zróżnicowana – od żadnych odstępstw i kompromisów do dużego zrozumienia i wyrozumiałości.

Remedium na szkody

Jak prawidłowo zacząć postrzegać zjawisko szkód powodowanych przez zwierzęta w uprawach rolnych? Po pierwsze nie akcentować i nie przeceniać ich wartości. One są, to fakt (choć nie zawsze!), ale dotyczą w skali kraju tylko niewielkiej grupy osób, której dodatkowo, jak pokazują badania, wydaje się, że są poszkodowani bardziej niż w rzeczywistości. Nie oznacza to, że nie należy się im pomoc. Rozwiązania już istnieją i są wdrażane w innych krajach europejskich, np. w Szwecji. Połączenie wypłaty odszkodowań za szkody powodowane przez dzikie ptaki z innymi zabiegami, takimi jak nieobsadzanie pól atrakcyjnymi uprawami w pobliżu ich noclegowisk (co najmniej do 5 km od takich miejsc, wyłączenie jęczmienia i kukurydzy) oraz tworzenie alternatywnych żerowisk, w celu odciągnięcia ich od świeżo obsianych kwater lub kiełkujących upraw. Poza tym na polach, gdzie ponoszone straty są największe, niestety nie można obejść się bez płoszenia (aktualnie wymagana jest na to zgoda właściwej regionalnej dyrekcji ochrony środowiska). Jego skala powinna być większa w miejscach, gdzie gęsi jest więcej, ale tylko kilkukrotne płoszenie w ciągu dnia daje efekty (co najmniej 5 razy dzienne). Tymczasem jak wskazują szeroko zakrojone wyniki badań nad tym zjawiskiem, nie ma różnicy czy na polu regularnie pojawiają się gęsi czy też nie, wszyscy płoszą tak samo (czyli właściwie w ogóle) i narzekają tak samo (czyli stale). Jeśli już podejmują tego typu działania, to tylko po to, aby podkreślić swoją frustrację, która oparta jest raczej na słabych przesłankach faktycznych i merytorycznych. Dodatkowo trzeba sobie uświadomić, że w niektórych przypadkach zgryzanie zasiewów przez gęsi nie będzie wpływać na wielkość plonu albo wręcz spowoduje jego wzrost. Nie zawsze zatem płoszenie jest wskazane. Zanim podejmie się jakikolwiek drastyczne działania, warto sprawdzić na koniec sezonu, czy zebrany plon z pola, na którym stołowały się gęsi lub żurawie, faktycznie był niższy niż gdy ich tam nie było.

Kolejnym czynnikiem, który należy ograniczyć, są zasiewy atrakcyjnych upraw, jak kukurydza wzdłuż ścian lasów, a także zjawisko fragmentacji terenów zalesionych, gdyż to także przyczynia się do zwiększenia szkód spowodowanych przez dzikie zwierzęta. Następny bardzo ważny krok to zaprzestanie zimowego dokarmiania w celu ograniczania liczby zwierząt łownych (jeleni, dzików, saren), co wprost przekłada się na mniejsze straty w uprawach. Tylko wdrożenie kompleksowych rozwiązań w dużej skali może przynieść pożądane efekty.

 

Adam Zbyryt

 

 

 

 

 

15. Nieużytki życia – miedze i zadrzewienia

Wojna o dwa palce

Dawniej była przyczyną niejednej wojny pomiędzy sąsiadami, a spory te były często krwawe i zajadłe. Miedza, bo o niej mowa, stanowiła świętą granicę. Swojego znaczenia nie utraciła do dziś, a jej naruszenie (zaoranie lub zagarnięcie) dalej kończy się nierzadko poważnymi konfliktami (co łatwo sprawdzić w codziennej prasie lub Internecie). Miedza, oprócz tego, że stanowiła jedyną wyraźną granicę pomiędzy własnościami poszczególnych rolników, a tym samym nienaruszalny pas ziemi niczyjej, była i ciągle jest (tam gdzie się zachowała) niezwykle ważnym elementem środowiska w krajobrazie rolniczym.

Bogactwo życia w pasku ziemi

Ten wąski pas ziemi, często szerokości zaledwie kilkunastu centymetrów, tak niewielki w stosunku do otaczających go pól, ma ogromne znaczenie dla roślin i zwierząt. Jako miejsce nieużytkowane rolniczo, porośnięty jest roślinami powszechnie określanymi jako chwasty. Rośliny te służą niezliczonej liczbie owadów i ptaków jako miejsce życia, rozmnażania i żerowania. Bliskość miedz szczególnie upodobały sobie Kuropatwy, Przepiórki, Potrzeszcze, Pliszki Żółte i Skowronki. Te ostatnie, mimo że dość równomiernie zasiedlają użytkowane pola, to ich największe zagęszczenia stwierdza się właśnie w pobliżu miedz, dróg i polnych ścieżek o poboczach porośniętych chwastami. W sumie pośród śródpolnych miedz żyje ponad 60 gatunków ptaków i prawie 200 gatunków roślin (w tym wiele rzadkich i chronionych). Pola poprzecinane miedzami charakteryzują się ponad dwukrotnie wyższą liczbą ptaków niż monokultury zarówno w okresie, kiedy ptaki przystępują do lęgów, jak i zimą. Zimowe miesiące to ciężki okres dla wszystkich zwierząt, ptaki jednak radzą sobie wtedy bez większych problemów, jeśli tylko mają zapasy żywności w postaci nasion bylin porastających miedze. Dziś, gdy miedz jest coraz mniej, populacje wielu gatunków ptaków znacznie zubożały. Ubywa Mazurków, Szczygłów, Makolągw i Dzwońców. Wszystko dlatego, że zimą nie mają co jeść na naszych sterylnych polach. Dokarmianie im nie wystarcza. Ale znikają nie tylko ptaki. Na polach jest coraz mniej zapylaczy, od których zależy urodzaj licznych upraw.

U sąsiadów za miedzą

W wielu krajach zachodniej Europy nie uświadczy się miedzy. W Holandii każdy skrawek ziemi, nawet graniczny pomiędzy sąsiadami, obsiany jest trawą lub kukurydzą i intensywnie użytkowany. Wykasza się, nawet kilka razy w roku, skarpy rowów melioracyjnych, pozyskując w ten sposób paszę dla krów. Ptaki, takie jak: Skowronek, Derkacz, Przepiórka, Trznadel nie mają gdzie żyć. Ich populacje stały się silnie zagrożone wyginięciem, a z większości miejsc zniknęły całkowicie. Nie powinniśmy iść tym śladem. Mamy jeszcze czas, aby stworzyć swój własny model rolnictwa oparty na tradycyjnych podstawach. Obecnie trwa ostatnia wojna o miedze. Tym razem stawką jest życie milionów roślin i zwierząt, nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Bo któż chciałby żyć w świecie, w którym zamilkną Skowronki?

Z jednej oazy życia w drugą

Z czasem nieużytkowane miedze pokrywają się krzewami i drzewami. Wtedy wyprowadzają się z nich Przepiórki, Kuropatwy i Skowronki, a w zamian pojawiają się tam Pokrzewki i Świergotki, Piecuszki, Gąsiorki, Trznadle i Pokląskwy. W Polsce śródpolne zakrzaczenia i zadrzewienia to dom dla około 100 gatunków ptaków – dużo, biorąc pod uwagę fakt, że mamy ogólnie 230 gatunków ptaków lęgowych. Ponadto, jest to miejsce życia co najmniej kilkudziesięciu gatunków ssaków. Z drzew na polu korzystają też owady – liczba gatunków związanych z tym siedliskiem sięga kilku tysięcy.

 

Zadrzewienia

W Polsce wartość zadrzewień po raz pierwszy została doceniona przez generała Dezyderego Chłapowskiego, który w latach 20. XIX wieku w okolicach wsi Turew w Wielkopolsce na ponad dziesięciu tysiącach hektarach stworzył sieć zadrzewień pasowych. Miały one chronić uprawy i zapewnić lepsze plony. Wkrótce podobnie zaczęli postępować inni właściciele ziemscy w okolicy. W ten sposób powstał interesujący i jedyny w swoim rodzaju system zadrzewień śródpolnych, który doczekał się nawet ochrony w postaci parku krajobrazowego (1992 rok), a ochrzczono go na cześć generała. O wadze tych zadrzewień dobitnie świadczy także fakt założenia w Turwi w 1952 roku stacji badawczej Polskiej Akademii Nauk, mającej na celu śledzić znaczenie tego mikrosiedliska dla różnorodności biologicznej i sukcesu plonów. Przekształcono ją później w poważną instytucję pod nazwą Zakład Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN. Po II wojnie światowej zadrzewienia stały się ważnym elementem planu narodowego. To wówczas rozbudowane zostały bezcenne zadrzewienia Żuław Wiślanych, zapoczątkowane jeszcze w XVI wieku przez osadników z Fryzji i Niderlandów. Niestety, przejęcie pieczy nad nimi przez samorządy w latach 90. odwróciło ten pozytywny trend i przyniosło systematyczne zniszczenie drzew i krzewów porastających dawne miedze i pobocza dróg polnych. W ostatnich latach możemy zaobserwować nasilenie wycinki.

Filtry i zielone korytarze

Śródpolne zadrzewienia, poza tym, że gniazdują w nich ptaki, są też miejscem schronienia dla saren, łosi, dzików, borsuków czy lisów. Chętnie zasiedlają je również nietoperze. Poza tym, szczególnie te w układzie pasowym, tworzą tzw. korytarze ekologiczne, pełniejące rolę swoistych autostrad, pomiędzy którymi przemieszczają się nie tylko zwierzęta, ale i rośliny, rozsiewające wzdłuż nich swoje nasiona (dotyczy to także miedz). Badania wykazują, że zwierzęta wędrują nimi piętnaście razy częściej, niż przez tereny otwarte. Zadrzewienia to również filtry chroniące uprawy przed szkodliwymi związkami znajdującymi się w powietrzu. Chronią także przed silnym wiatrem (zmniejszają jego prędkość nawet o 70%). Dodatkowo zwiększają wilgotność, zmniejszają parowanie i ograniczają odpływ wody, co nabiera szczególnego znaczenia w suchych porach roku. Latem obniżają temperaturę powietrza, zabezpieczają glebę przed erozją i chronią glebę przed palącym słońcem. Za to zimą chronią uprawy przed mrozami. Zadrzewienia rosnące wzdłuż dróg, zmniejszają hałas, tworząc swoiste „zielone ekrany akustyczne”. Ich dodatkową zaletą jest to, że w odróżnieniu od sztucznych ekranów akustycznych, nie rozbijają się o nie ptaki, a wręcz przeciwnie budują w nich swoje gniazda.

 

Kwestia pieniędzy

Miedze i zadrzewienia mogą się rolnikowi bardzo opłacać. W 1998 roku w Wielkopolsce silne mrozy zniszczyły wiele upraw jęczmienia ozimego. Przetrwały tylko te osłonięte przez zadrzewienia, m.in. we wspomnianym Parku Krajobrazowym im. gen. Dezyderego Chłapowskiego. Zadrzewienia i miedze to ważne miejsca życia wielu zapylaczy – szacuje się, że tylko w zadrzewieniach żyje ponad 250 gatunków pszczół, a te, jak wiadomo, przynoszą człowiekowi wymierne korzyści. Szacuje się, że w skali globu sięgają one 100 mld dolarów rocznie. Gdyby zabrakło zapylaczy wartość upraw w Polsce byłaby niższa o 4,1 mld złotych! Rachunek jest prosty. Warto chronić zadrzewienia i miedze, bo te chronią zapylacze, a te z kolei nasze… portfele.

Na ratunek „marginalnym” siedliskom

Coraz częściej dostrzega się wartość miedz i zadrzewień. W ostatnich latach są one wspierane systemowo. Aktualnie obowiązujące zasady przyznawania dopłat bezpośrednich dla rolników wprowadzają pojęcie tzw. zazieleniania. Duzi rolnicy – posiadający ponad 15 hektarów gruntów ornych – od 2015 roku są zobligowani pozostawiać w swoim gospodarstwie 5% z tych terenów na obszary proekologiczne. Należą do nich m.in. zadrzewienia i miedze śródpolne (szerokości co najmniej 1 metra). Dzięki temu, że coraz bardziej cenimy miedze i zadrzewienia, wzrasta szansa, że w najbliższej przyszłości nie zanikną one z naszego krajobrazu. A gdy wśród pól będziemy mieli miedze, krzewy i drzewa, wiosna będzie witała nas śpiewem Skowronków.

 

Adam Zbyryt

 

Święto Łąk w Minikowie 2018

Kujawsko Pomorski Ośrodek Doradztwa w Minikowie, zorganizował 5 czerwca br. kolejną, 6 edycję spotkań plenerowo- edukacyjnych  pn. „Święto Łąk” dla dzieci szkół podstawowych naszego województwa.

„Święto Łąk” miało na celu promocję walorów przyrodniczych województwa kujawsko-pomorskiego w tym łąk nadnoteckich, wchodzących w sieć obszarów Natura 2000, poprzez czynną edukację przyrodniczą w formie ciekawie przygotowanych i prowadzonych animacji, warsztatów, pokazów, konkursów, gier i zabaw, zbogaconych o aspekty związane z ochroną środowiska naturalnego i promocją zdrowego stylu życia. Oferta skierowana była do  dzieci ze szkół podstawowych, do  rodzin z dziećmi a także wszystkich chętnych mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego.

Zajęcia prowadzone były przez wykwalifikowaną kadrę specjalistów. Wszystkie działania realizowane w trakcie Spotkań „Święto Łąk” zmierzały  do pogłębienia i ugruntowania wiedzy i właściwych postaw pro-ekologicznych. Obejmowały zagadnienia z dziedziny: ornitologii, botaniki, entomologii, herpetologii, sadownictwa, zielarstwa, łąkarstwa, flory i fauny naszych lasów, pozwoliły także na odkrywanie przed nami świata podwodnego, a także ukazały działania myśliwych i dzieci w służbie przyrody.

 Spotkania plenerowo-edukacyjne Święto Łąk to jedyna tego typu impreza przygotowywana przez specjalistów naszego Ośrodka tym razem dla dzieci, które bawiąc się i eksperymentując, poznawały przyrodę Kujaw i Pomorza, zdobywały kolejne sprawności przyrodnicze aby zakończyć edukację tą najważniejszą podsumowującą całodzienne zmagania „młodego przyrodnika”. Dzieci wraz z nauczycielami i opiekunami wyjeżdżały z Minikowa zadowolone i wyposażone w dodatkową wiedzę przekazaną w sposób ciekawy i dostępny oraz pomoce naukowe w postaci  przyrodniczego pakietu edukacyjnego, które pozwolą na dalsze zgłębianie wiedzy przyrodniczej.

Tegoroczne przedsięwzięcie Święto Łąk zrealizowane zostało dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu.

Opracowała
Agnieszka Dobosz-Idzik
KPODR Minikowo

 

XI Kujawsko-Pomorskie Seminarium i Wystawa Szynszyli w Minikowie

Jak co roku w pierwszy weekend czerwca w Minikowie odbyło się Kujawsko-Pomorskie Seminarium i Wystawa Szynszyli. Jest to impreza ogólnopolska, której organizatorami są: Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego wraz z Krajowym Związkiem Hodowców Szynszyli, Krajowym Centrum Hodowli Zwierząt, Zakładem Hodowli Owiec, Kóz i Zwierząt Futerkowych – Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt UTP w Bydgoszczy. W tym roku impreza trwała dwa dni. W sobotę 2 czerwca od godz. 12:00 zaczęło się przyjmowanie zwierząt oraz ocena instruktażowa wybranych szynszyli dla każdego zainteresowanego hodowcy. Warsztaty miały pomóc hodowcom w doborze zwierząt do rozrodu i wskazać pożądane cechy w budowie i okrywie włosowej. Od godz. 14:00 rozpoczęła się ocena konkursowa szynszyli prowadzona przez panie Liliannę Beszczyńską i Agnieszkę Brzezińską, specjalistki ds. oceny z KCHZ w Warszawie. Szynszyle były prezentowane w następujących odmianach barwnych: szynszyla standard: 36 szt., szynszyla czarna aksamitna: 3 szt., szynszyla beżowa: 13 szt. Razem oceniono 52 sztuki szynszyli prezentowanych przez 7 hodowców. Poza konkursem prezentowano 17 sztuk szynszyli odmian barwnych: biała Wilsona, fiolet, czarna perła, ebony. Po indywidualnej ocenie fenotypu szynszyli, komisja dokonała wyboru czempionów i wiceczempionów oraz przyznała wyróżnienia, które ogłoszono w niedzielę.

Oprócz tego mieliśmy okazję gościć powiatowego lekarza weterynarii z Inowrocławia – Pana Andrzeja Domagalskiego wraz z dr inż. Ewą Staszak, którzy przygotowali praktyczną prezentację dla hodowców. Omówili oni jak przygotować fermę na zapowiedzianą wizytę lekarza weterynarii. W terenie na którym pracują są prowadzone rutynowe kontrole i sprawowana jest opieka weterynaryjna. Sobotę zakończyła uroczysta kolacja w restauracji Gęsia Dolina w Minikowie.

Drugi dzień był poświęcony zagadnieniom związanym z jakością pasz, alternatywnymi źródłami białka w żywieniu szynszyli oraz bezpieczeństwu i higienie pracy na fermach szynszyli. Na potrzeby konferencji została wydana broszura autorstwa: dr inż. Nataszy Święcickiej, dr inż. Jacka Zawiślaka UTP w Bydgoszczy oraz prof. dr hab. Andrzeja Gugołka z UWM w Olsztynie, którą otrzymali wszyscy uczestnicy i zainteresowani. Ważnym punktem spotkania było nagrodzenie najlepszych hodowców związkowych pucharami i dyplomami. Wyróżnienia wręczali prof. Henryka Bernacka z UTP, Lilianna Beszczyńska z KCHZ, Prezes Adam Borkowski z KZHS i zastępca dyrektora KPODR Marek Witkowski.

Nagrodzeni hodowcy za szynszyle:

1. Odmiana:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 154, należące do Państwa I. i P. Kujawa
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 183, należące do Pani B. Plewackiej

2. Odmiana:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 103, należące do Państwa A. i J. Nowak
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 134, należące do Państwa A. i J. Nowak

3. Odmiana:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 156, należące do Państwa A. i J. Nowak
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 175, należące do Państwa A. i J. Nowak

4. Kategoria Młody Hodowca:
I miejsce otrzymało zwierzę z klatki nr 143, należące do Pani A. Sut
II miejsce otrzymało zwierzę z klatki nr 106, należące do A. Sut

5. W grupie szynszyli odmian barwnych za:
Najładniejszą Szynszylę Odmian Barwnych Jasnych, wyróżnienie otrzymała szynszyla fioletowa, z klatki nr 182, należąca do Państwa A. i J. Nowak
Najładniejszą Szynszylę Odmian Barwnych Ciemnych, wyróżnienie otrzymała szynszyla ebony, należąca do Państwa I. i P. Kujawa
 

Dodatkowo przyznano:
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Ferm Hodowlanych odmiany standard dla Pani M. Zamiary
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Ferm Towarowych odmiany standard dla Państwa A. i J. Nowak
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Odmiany Beżowej dla Państwa A. i J. Nowak
Dziękujemy wszystkim zaangażowanym we wspólne przedsięwzięcie i do zobaczenia na rok.

Anna Mońko,
KPODR Minikowo

 

XI Kujawsko-Pomorskie Seminarium i Wystawa Szynszyli w Minikowie

      Jak w ubiegłych latach w pierwszy weekend czerwca w Minikowie odbyło się Kujawsko-Pomorskie Seminarium i Wystawa Szynszyli. Jest to impreza ogólnopolska, której organizatorami są: Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego wraz z Krajowym Związkiem Hodowców Szynszyli, Krajowym Centrum Hodowli Zwierząt, Zakładem Hodowli Owiec, Kóz i Zwierząt Futerkowych – Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt UTP w Bydgoszczy. W tym roku impreza trwała dwa dni. W sobotę 2 czerwca od godz. 12:00 zaczęło się przyjmowanie zwierząt oraz ocena instruktażowa wybranych szynszyli dla każdego zainteresowanego hodowcy. Warsztaty miały pomóc hodowcom w doborze zwierząt do rozrodu i wskazać pożądane cechy w budowie i okrywie włosowej. Od godz. 14:00 rozpoczęła się ocena konkursowa szynszyli prowadzona przez panie Liliannę Beszczyńską i Agnieszkę Brzezińską, specjalistki ds. oceny z KCHZ w Warszawie. Szynszyle były prezentowane w następujących odmianach barwnych: szynszyla standard: 36 szt., szynszyla czarna aksamitna: 3 szt., szynszyla beżowa: 13 szt. Razem oceniono 52 sztuki szynszyli prezentowanych przez 7 hodowców. Poza konkursem prezentowano 17 sztuk szynszyli odmian barwnych: biała Wilsona, fiolet, czarna perła, ebony. Po indywidualnej ocenie fenotypu szynszyli, komisja dokonała wyboru czempionów, wiceczempionów oraz przyznała wyróżnienia, które ogłoszono w niedzielę.

Dodatkowo mieliśmy okazję gościć powiatowego lekarza weterynarii z Inowrocławia – Andrzeja Domagalskiego wraz z dr inż. Ewą Staszak, którzy przygotowali praktyczną prezentację dla hodowców. Omówili oni jak przygotować fermę na wizytę lekarza weterynarii. Na obszarze na którym pracują są prowadzone rutynowe kontrole i sprawowana jest opieka weterynaryjna. 

Drugi dzień był poświęcony zagadnieniom związanym z jakością pasz, alternatywnymi źródłami białka w żywieniu szynszyli oraz bezpieczeństwu i higienie pracy na fermach szynszyli. Na potrzeby konferencji została wydana broszura autorstwa: dr inż. Nataszy Święcickiej, dr inż. Jacka Zawiślaka UTP w Bydgoszczy oraz prof. dr hab. Andrzeja Gugołka z UWM w Olsztynie, którą otrzymali wszyscy uczestnicy i zainteresowani. Ważnym punktem spotkania było nagrodzenie najlepszych hodowców związkowych pucharami i dyplomami. Wyróżnienia wręczali prof. Henryka Bernacka z UTP, Lilianna Beszczyńska z KCHZ, Prezes Adam Borkowski z KZHS i zastępca dyrektora KPODR Marek Witkowski.

Nagrodzeni hodowcy za szynszyle:

1. Odmiana standard fermy hodowlane:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 154, należące do Państwa I. i P. Kujawa
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 183, należące do Pani B. Plewackiej

2. Odmiana standard fermy towarowe:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 103, należące do Państwa A. i J. Nowak
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 134, należące do Państwa A. i J. Nowak

3. Odmiana beżowa fermy hodowlane i towarowe:
Czempiona otrzymało zwierzę z klatki 156, należące do Państwa A. i J. Nowak
Wiceczempiona otrzymało zwierzę z klatki 175, należące do Państwa A. i J. Nowak

4. Kategoria Młody Hodowca:
I miejsce otrzymało zwierzę z klatki nr 143, należące do Pani A. Sut
II miejsce otrzymało zwierzę z klatki nr 106, należące do A. Sut

5. W grupie szynszyli odmian barwnych za:
Najładniejszą Szynszylę Odmian Barwnych Jasnych, wyróżnienie otrzymała szynszyla fioletowa, z klatki nr 182, należąca do Państwa A. i J. Nowak
Najładniejszą Szynszylę Odmian Barwnych Ciemnych, wyróżnienie otrzymała szynszyla ebony, należąca do Państwa I. i P. Kujawa

Dodatkowo przyznano:
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Ferm Hodowlanych odmiany standard dla Pani M. Zamiary
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Ferm Towarowych odmiany standard dla Państwa A. i J. Nowak
Puchar za Najlepszą Stawkę Zwierząt Odmiany Beżowej dla Państwa A. i J. Nowak
Dziękujemy wszystkim zaangażowanym we wspólne przedsięwzięcie i do zobaczenia na rok.

Anna Mońko
KPODR

 

 

 

 

Zarządzanie gospodarką odpadami – tematem spotkania w Przysieku.

Już po raz dziewiąty Kujawsko –Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie Oddział  w Przysieku, gościł  22 maja br. przedstawicieli samorządów oraz firm komunalnych województwa kujawsko- pomorskiego. Jak co roku uczestnicy wysłuchali wykładów  oraz uczestniczyli w dyskusji na temat gospodarowania odpadami na terenie gmin. Profesor UKW w Bydgoszczy Zbigniew Bukowski przedstawił stan obecny i proponowane zmiany w zakresie prawa gospodarki odpadami komunalnymi. Podkreślił, że prawo to nie będzie w najbliższych latach ustabilizowane, gdyż czkają nas wszystkich zmiany na poziomie Unii Europejskiej, jak i prawa krajowego. Podsumowując aktualny stan prawa odpadowego prelegent zaznaczył, że wiele rozwiązań prawnych jest wadliwych i budzących wątpliwości, zwłaszcza nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, często jest bardzo źle oceniana. Realizację Planu Gospodarki Odpadami na terenie województwa kujawsko-pomorskiego omówiła Pani Katarzyna Osenkowska z Departamentu Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. Dr inż. Barbara Kozłowska z Politechniki Łódzkiej nawiązała do rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów. W oparciu o poprzednie i obecne rozwiązania prawne jednostki samorządu terytorialnego i ich mieszkańcy, na przestrzeni ostatnich 4 lat, poczynili istotne nakłady organizacyjne i finansowe mające  na celu wdrożenie obranego na danym terenie systemu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. W tym celu dokonano zakupu pojemników, stworzono sieć „gniazd” i Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów, rozpoczęto działania edukacyjne i informacyjne. Dzięki tym nowym przepisom więcej odpadów będzie można poddać recyklingowi.

Prawo gospodarki odpadami komunalnymi – prezentacja do pobrania

                                                                                                 Małgorzata Grabczyńska
KPODR w Minikowie

 

2017

Tytuł

Autor

Zanieczyszczenie środowiska metalami ciężkimi

Maria Grabczyńska

Rośliny inwazyjne, współczesny problem

Bożena Błaszczyńska

Nowoczesne technologie w chowie i hodowli bydła mięsnego

praca zbiorowa pod red. Stanisława Patera

Podatki w rolnictwie

Karolina Błaszczyńska, Marlena Małek, Marzena Ryterska-Chyła

Nowoczesne technologie w chowie i hodowli bydła mlecznego

praca zbiorowa pod red. Stanisława Patera

Ograniczenie znoszenia cieczy użytkowej podczas opryskiwania upraw polowych

Andrzej Siennicki

Owies w województwie kujawsko-pomorskim

Marek Radzimierski

Rolnictwo ekologiczne w pigułce

Agnieszka Dobosz-Idzik

XXIV Forum Pszczelarzy

materiały konferencyjne

Forum Ochrony Środowiska "Zarządzanie gospodarką odpadami – ocena funkcjonowania z perspektywy trzech lat".

Materiały konferencyjne

Inkubator kuchenny. Poradnik tworzenia
i funkcjonowania

Ryszard Kamiński Praca zbiorowa

Konie w gospodarstwach rolnych – szansa na dodatkowy dochód

Magdalena Drewka UTP Marzena Nowacka KPODR

Rola i znaczenie nawozów naturalnych
w gospodarstwie

Maria Grabczyńska

Integrowana ochrona rzepaku

Maria Sikora

Kalkulacje rolnicze

zespół specjalistów KPODR

Informator Nasienny – materiały konferencyjne

praca zbiorowa pod redakcją Adama Piszczka

Ubezpieczenia społeczne w rolnictwie

Marta Knop-Kołodziej

XXV Forum Pszczelarzy

materiały konferencyjne

Forum Ochrony Środowiska "Zarządzanie gospodarką odpadami"

materiały konferencyjne

Innowacyjne rozwiązania w organizacji chowu bydła mięsnego

praca zbiorowa

Parch jabłoni – biologia i zwalczanie

prof. Beata Meszka

Dobrostan w chowie szynszyli

praca zbiorowa

Od zakwasu do żurku kujawskiego.  Żur, szynka oraz inne kujawskie smaki.

Urszula E. Nowakowska

Podatek VAT w rolnictwie

Marzena Ryterska-Chyła

Mała retencja sposobem na problemy z wodą

Bożena Błaszczyńska

Rola małych przeżuwaczy w rolnictwie ekologicznym

Marlena Umerska-Błażkiewicz

Zanieczyszczenie powietrza. Przyczyny, skutki, zapobieganie

Maria Grabczyńska

Aktualne tendencje w hodowli i chowie drobiu wodnego

praca zbiorowa pod red. Bartłomieja Lubińskiego

 

Kalkulacje rolnicze

Zespół specjalistów KPODR

Uprawa pszenicy w województwie kujawsko-pomorskim

Marek Radzimierski

Bezpieczeństwo i higiena pracy przy stosowaniu środków ochrony roślin

Andrzej Siennicki