Ptaki Polskie
„Środowisko ponad wszystko” – rozwiązanie krzyżówki grudniowej
Losowanie nagrody
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie zorganizował konkurs – krzyżówkę pn. „Środowisko ponad wszystko”, która zamieszczona była w grudniowym wydaniu miesięcznika „Wieś Kujawsko-Pomorska”.
W konkursie udział wzięło 26 osób, spośród których 19 grudnia komisja konkursowa wyłoniła jednego zwycięzcę. Laureatem konkursu został Pan Mirosław Tomczak, który w wyznaczonym terminie nadesłał prawidłowe hasło: "BIOROŻNORODNOŚĆ – CENNE BOGATWO".
Fundatorem nagrody był Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu. Nagrodą w konkursie były: domek dla ptaków i kosz wiklinowy. Panu Mirosławowi gratulujemy wiedzy i serdecznie zapraszamy do udziału w kolejnych konkursach.
Tekst i zdjęcie: Joanna Szczęsna-Kulewska KPODR w Minikowie / o. Zarzeczewo
SEMINARIUM UPRAWOWE TOP AGRAR POLSKA 2025
ORGANIZATOR
Zaproszenie na SEMINARIUM UPRAWOWE TOP AGRAR POLSKA 2025 – Zadbaj o przyszłość swoich upraw!
Drogi Rolniku,
Czy wiesz, że sukces w rolnictwie zaczyna się od wiedzy? Jeśli szukasz sprawdzonych rozwiązań i praktycznych wskazówek, które pomogą Ci zwiększyć plony i poprawić kondycję gleby, mamy dla Ciebie wyjątkową propozycję!
Już 8 stycznia 2025 r. w Minikowie k. Nakła, w Centrum Konferencyjnym KPODR odbędzie się SEMINARIUM UPRAWOWE TOP AGRAR POLSKA – wydarzenie, które co roku przyciąga setki rolników chcących rozwijać swoje gospodarstwa. Tegoroczne hasło: „Zdrowa gleba i dopasowana ochrona zapewni plon!”
Dlaczego warto wziąć udział?
✔ Poznasz najnowsze metody ochrony i nawożenia upraw.
✔ Dowiesz się, jak poprawić żyzność gleby i wykorzystać jej pełny potencjał.
✔ Zdobędziesz praktyczną wiedzę od uznanych ekspertów, takich jak:
- prof. Hansgeorg Schönberger (N.U. Agrar GmbH),
- dr hab. Zuzanna Sawińska, prof. UPP, (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu)
- dr hab. Bartłomiej Glina, prof. UPP (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu).
Program seminarium:
- Jak stosować regulatory wzrostu w trudnych warunkach pogodowych.
- Skuteczne strategie ochrony rzepaku przed szkodnikami.
- Poprawa kondycji gleby w różnych systemach upraw.
- Rekomendacje nawożenia i ochrony zbóż i rzepaku na wiosnę.
Nowość – warsztaty praktyczne we Wrocławiu!
Jeśli jeden dzień seminarium to za mało – zapraszamy do Wrocławia 9 i 10 stycznia 2025 r., gdzie przewidujemy dodatkowy dzień warsztatowy dla najbardziej dociekliwych. Podczas warsztatów nauczysz się m.in. rozpoznawać choroby zbóż i poznasz nowoczesne metody odchwaszczania kukurydzy oraz zbóż.
Zarezerwuj miejsce już teraz i skorzystaj z tańszych biletów dostępnych tylko do 15 grudnia!
➡ Szczegółowy i rejestracja: https://bit.ly/seminaria_2025
Dołącz do nas i przekonaj się, dlaczego warto być częścią SEMINARIUM UPRAWOWEGO TOP AGRAR POLSKA 2025. To inwestycja, która przyniesie Ci wymierne korzyści w Twoim gospodarstwie!
Plakat informacyjny do pobrania: Seminaria_Uprawowe_reklama_A4_v10_druk
KONKURS – KRZYŻÓWKA „ŚRODOWISKO PONAD WSZYSTKO” – GRUDZIEŃ
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie
oraz
Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu
zapraszają do udziału w konkursie – krzyżówce
pn. „Środowisko ponad wszystko”
W grudniowym wydaniu miesięcznika „Wieś Kujawsko-Pomorska”
ukaże się konkurs, w którym uczestnicy będą mogli wykazać się swoją wiedzą z obszaru ekologii, ochrony środowiska i rolnictwa.
Konkurs organizowany jest w ramach projektu pn.
„Bioróżnorodność naszym bogactwem – edukacja i informacja
dla mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego”.
Fundatorem nagrody w konkursie jest
Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu.
Hasło będące rozwiązaniem krzyżówki należy przesłać do Organizatora konkursu
na adres joanna.szczesna@kpodr.pl do 18 grudnia 2024 r.
19 grudnia 2024 r. spośród osób, które prześlą prawidłowe rozwiązanie krzyżówki zostanie wylosowana jedna osoba, która otrzyma nagrodę.
Regulamin konkursu – krzyżówki pn.
„Środowisko ponad wszystko”
do pobrania poniżej.
SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO UDZIAŁU W KONKURSIE
Regulamin
REGULAMIN-grudzien 24
„Środowisko ponad wszystko” – rozwiązanie krzyżówki listopadowej
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie zorganizował konkurs – krzyżówkę pn. „Środowisko ponad wszystko”, która zamieszczona była w listopadowym wydaniu miesięcznika „Wieś Kujawsko-Pomorska”.
W konkursie udział wzięło 40 osób, spośród których 29 listopada komisja konkursowa wyłoniła jednego zwycięzcę. Laureatem konkursu został Pan Kazimierz Gadomski, który w wyznaczonym terminie nadesłał prawidłowe hasło: "W LISTOPADZIE KAPUSTY PEŁNE KADZIE".
Fundatorem nagrody był Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu. Nagrodą w konkursie były: duży domek dla ptaków, zestaw narzędzi ogrodowych i szklana butelka ze spryskiwaczem. Panu Kazimierzowi gratulujemy wiedzy i serdecznie zapraszamy do udziału w kolejnych konkursach.
Tekst i zdjęcie: Joanna Szczęsna-Kulewska KPODR w Minikowie / o. Zarzeczewo
Spotkania z Kulturą Ludową
Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi jako Instytucja, której jednym z zadań statutowych jest edukacja oraz popularyzacja i wspieranie kultury ludowej rozpoczął program pilotażowy pn.: „Spotkania z Kulturą Ludową w Szkołach Rolniczych”.
W bieżącym roku program jest skierowany do wybranych szkół rolniczych prowadzonych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi: ZSCKR w Gołotczyźnie – 7 listopada; ZSCKR w Sędziejowicach – 14 listopada; ZSCKR w Swarożynie – 27 listopada; ZSCKR w Sejnach – 10 grudnia.
Projekt ma na celu edukację uczniów klas pierwszych. Chcemy przybliżyć młodzieży rękodzieło, muzykę, tańce oraz opowiedzieć o charakterystyce regionu etnograficznego, na terenie, którego znajduje się dana szkoła. Spotkanie ma charakter warsztatowy – uczestnicy będą mieli okazję spotkać się z twórcami ludowymi, muzykami i tancerzami, którzy od lat kultywują lokalne dziedzictwo rękodzielnicze i muzyczne. Młodzież będzie miała okazję stworzyć tradycyjnymi metodami własne dzieła oraz nauczyć się kroków tańców ludowych i narodowych. Aktywizujące spotkanie z etnografem pozwoli uczniom poznać historię oraz kulturę ludową regionu. Podczas podsumowania proponujemy, by uczniowie sprawdzili nabytą wiedzę w quizach i konkursach.
Poprzez projekt chcemy w sposób przystępny i atrakcyjny dotrzeć do młodzieży i budować w nich poczucie przynależności regionalnej oraz świadomości etnograficznej.
W następnych latach będziemy chcieli kontynuować projekt w kolejnych szkołach rolniczych znajdujących się w Sieci Szkół Rolniczych prowadzonych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Tegoroczne wydarzenia w ramach projektu z pewnością stworzą przestrzeń do dyskusji i wymiany poglądów, co pozwoli nam na wyciągnięcie merytorycznych wniosków i wdrożenie ich w roku kolejnym.
Kontakt:
szkoły.rolnicze@nikidw.edu.pl
KONFERENCJA ,,KONOPIE W PRZEMYŚLE”
W imieniu organizatorów – serdecznie zapraszamy na konferencję „Konopie w przemyśle”, która stanowi kluczowe forum dla profesjonalistów z kraju oraz z zagranicy, z branży konopnej.
Uczestnicy będą mieli szansę na bezpośrednie spotkania z przedstawicielami wiodących na światowym rynku firm, organizacji, naukowcami, rolnikami, hodowcami, leśnikami, decydentami ze struktur administracyjnych oraz rządowych. Konferencja umożliwi wszystkim zainteresowanym nawiązywanie strategicznych kontaktów naukowych i środowiskowych w połączeniu z przemysłem, również w oparciu o model biznesowy. W trakcie spotkania w Centrum Kongresowym Politechniki Wrocławskiej pragniemy zainicjować współpracę, która rozpocznie Partnerstwo i połączy podmioty zainteresowane wzajemnym wykorzystaniem potencjałów i budowaniem trwałych relacji w sferze społecznej oraz naukowo-biznesowej. Globalne wyzwania wymagają współpracy, warto zatem wspólnie sięgnąć do tradycyjnych metod uprawy i wykorzystać naturalne zasoby, takie jak konopie siewne, które od wieków sprawdzają się w różnych dziedzinach życia człowieka.
Konferencja to także sesje networkingowe oraz spotkania, które tworzą przestrzeń do wymiany doświadczeń i pomysłów, co jest niezbędne w dynamicznie rozwijającym się sektorze konopi włóknistych. Stanowi ona również znakomitą okazję do zapoznania się z aktualnymi trendami na rynku, a także zmianami w regulacjach prawnych w branży, prowadząc równocześnie do eksploracji przyszłości rynku konopnego, w innowacyjnych rozwiązaniach technologicznych. Spotkania nauki z biznesem mają ogromny potencjał w przekształcaniu oblicza rolnictwa regeneratywnego, przemysłu oraz całej naszej gospodarki, w połączeniu z międzynarodowymi podmiotami, które chętnie nawiązują partnerstwa ze swoimi odpowiednikami w Polsce.
Dodatkowo, w ramach konferencji odbędzie się premiera filmu „Future fiber”, który w sposób wnikliwy i profesjonalny przybliży tematykę zastosowań konopi włóknistych w różnych dziedzinach przemysłu, na konkretnych przykładach z Polski oraz innych krajów Europy. Na konferencję przybędą zaproszeni goście, którzy udzielili wywiadu do naszego filmu. W gronie bohaterów znajdują się liderzy branży konopnej oraz renomowane przedsiębiorstwa o ugruntowanej pozycji w sektorze przemysłowym, znane z wysokiej jakości produktów i usług w całej Europie.
Celem konferencji jest odbudowa relacji pomiędzy wszystkimi grupami, które są świadome potencjału tej rośliny, jak również zainteresowanie społeczeństwa przywróceniem ponownie konopi włóknistych w rolnictwie i przemyśle, a także zastosowaniem jej w różnych gałęziach przemysłu, także z wykorzystaniem współczesnych technologii i innowacji. Samo uczestnictwo w tym wydarzeniu z pewnością wzbogaci każdego o wiedzę oraz kontakty. Osoby, które nie miały dotychczas okazji zapoznać się z tym zagadnieniem, będą mogły otrzymać kompletne informacje w zakresie bogactwa zastosowania konopi włóknistych w przemyśle.
Pragniemy poinformować, iż udział w konferencji jest bezpłatny, ale wymaga wcześniejszej rejestracji, która jest dostępna pod linkiem
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSditptw4b48VHktrpCEkHp0VnhfPyb8f1F1HGbKJHIB3LGpOg/viewform
Prosimy o wypełnienie formularza zgłoszeniowego, aby zagwarantować sobie miejsce.
Liczba uczestników jest ograniczona, dlatego zachęcamy do jak najszybszego zapisania się.
Więcej informacji na stronie konferencji www.konopiewprzemysle.pl
Serdecznie zapraszamy już 3 grudnia – do zobaczenia na konferencji!
AGENDA KONFERENCJI ,,KONOPIE W PRZEMYŚLE”
3 grudnia 2024
Godziny trwania konferencji: 10.00-17.00
Adres: Centrum Kongresowe Politechniki Wrocławskiej
ul. Janiszewskiego 8, 50-372 Wrocław
Obowiązują zapisy – https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSditptw4b48VHktrpCEkHp0VnhfPyb8f1F1HGbKJHIB3LGpOg/viewform
PROGRAM
10:00-10:20
UROCZYSTE ROZPOCZĘCIE KONFERENCJI
10:20-10:40
Sławomir Hruszka, JMS-Global
,,Zastosowanie mikrobiologii przy uprawach roślin jednorocznych, na przykładzie konopi włóknistej”
10:45-11:05
Piotr Jastrzębski – Podlaskie Konopie
,,Od posiania do budowania – dostępność surowca w przemyśle, na przykładzie branży budowlanej”
11:10-11:30
Mikołaj Wojciechowski – Hemp System
,,Budowanie z konopi – naturalne rozwiązania w budownictwie”
11:35-11:55
Jacek Kramarz – Green Lanes
,,Konopie włókniste jako "nowe" drewno w przemyśle drzewnym”
12:00-12:20
5. Maciej Strus – StrusWear
,,Rola włókna konopnego w przemyśle odzieżowym”
12:25-12:45
Mariusz Nazaruk – Cannabotanique Sp.z o.o.
,,Hemp Farm – aplikacja i stacja meteorologiczna jako innowacyjny system do monitorowania oraz
zarządzania upraw konopi przemysłowych”
12:45-13:15
Przerwa kawowa
13:15-13:50
PREMIERA FILMU "FUTURE FIBER"
13:55-14:15
GOŚĆ HONOROWY Lorenza Romanese – EIHA (European Industrial Hemp Association)
,,Rola EIHA oraz stanowisko UE w kwestiach rozwiązań prawnych związanych z konopią włóknistą”
14:20-14:40
Magdalena Wawrzyniak – Radca prawny, Food & Pharma Legal Wawrzyniak Zalewska Radcy
Prawni sp.j.
,,Uprawy konopi siewnych – jakie wymagania trzeba spełnić, aby uprawiać w Polsce legalnie konopie
siewne. Wymogi prawne i aspekty praktyczne.”
14:45-15:05
dr hab Karol Leluk – Politechnika Wrocławska Wydz.Inżynierii Środowiska
,,Kompozyty konopne – perspektywy i warunki rozwoju technologii”
15:10-15:30
IsoHemp – prelekcja multimedialna
„Alternatywne rozwiązania w budownictwie naturalnym, prefabrykowane bloczki konopne”
15:30-15:40
Uroczyste zakończenie konferencji
15:40-17:00
Panel dyskusyjny – pytania do Prelegentów
18. Uprawy wielkoobszarowe – nie tędy droga!
Więcej, więcej, coraz więcej…
W XX wieku produkcja żywności stała się wielkim przemysłem, którego głównym celem jest zysk. Język gospodarzy zdominowały takie słowa, jak mechanizacja, chemizacja, intensyfikacja… A choć rolnictwo w skali całego globu stanowi tylko 4% światowego produktu krajowego brutto, ma największy wpływ na świat, w którym żyjemy. I nie chodzi tylko o zaspokajanie potrzeb żywieniowych człowieka. Rolnictwo zajmuje 38% powierzchni Ziemi wolnej od lodu (dane Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa – FAO), co oznacza, że ma niebagatelny wpływ na otaczający nas krajobraz, glebę, zasoby wodne, klimat i różnorodność biologiczną, niestety, najczęściej powodując ich degradację. To właśnie rolnictwo należy do jednych z największych emiterów dwutlenku węgla do atmosfery, przyczyniając się do szybko postępujących zmian klimatycznych. To rolnictwo zabiera kolejne kawałki dzikiej przyrody, aby przekształcić je w monokultury. Aż 80% nowych pól uprawnych powstaje w miejscu wykarczowanych lasów tropikalnych. Wystarczy tylko spojrzeć na Amazonię czy na ostatnie doniesienia z Borneo. Niszczone naturalne lasy deszczowe zamieniane są w wielkoobszarowe uprawy soi lub olejowca gwinejskiego, z którego powstaje niesławny olej palmowy. Co najgorsze, olej ten nie przyczynia się do zaspokojenia potrzeb żywieniowych ludzi, a jedynie obniża koszt produkcji… słodyczy. Zbliżamy się do punktu granicznego, gdzie więcej przestrzeni nie będziemy w stanie oddać. Przestrzeń kurczy się nie tylko przez rolnictwo, ale także z wielu innych powodów, np.: rozrostu miast. Tereny rolne zajmują aktualnie 70% powierzchni wszystkich obszarów trawiastych, połowę powierzchni sawann i ziem zajętych niegdyś przez lasy strefy umiarkowanej oraz 27% terenów lasów tropikalnych. W większości przypadków zostały one zamieniane w wielkoobszarowe monokultury.
Przyczyny i skutki
Odpowiedzialne za to są nawyki żywieniowe mieszkańców dużej części świata i wzrastające spożycie mięsa. Produkcja mięsa wymaga ogromnych zasobów naturalnych. Aby wyprodukować 1 kilogram wołowiny potrzeba aż 50 tysięcy litrów wody! Jeden kilogram pszenicy – tylko 190 litrów wody (ponad 260 razy mniej niż w przypadku wołowiny). Na jednym hektarze ziemi można wyhodować średnio około 40 ton ziemniaków. Na tym samym areale ziemi można wyprodukować niespełna 250 kg wołowiny. Obecnie jemy mięso na niespotykaną skalę. Od czasu neolitu człowiek nigdy nie jadł go tak dużo. Ostatni raport Światowej Organizacji Zdrowia nie zostawia jednak żadnych złudzeń: czerwone mięso i mięso przetworzone (poddane procesom fermentacji, solenia, wędzenia) zwiększają prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Mięso przetworzone znalazło się nawet w tej samej grupie, co palenie tytoniu czy azbest! Około 75% terenów uprawnych na świecie przeznaczonych jest albo na produkcję karmy dla zwierząt, albo na pastwiska do ich wypasania. W przeważającej większości to wielkoobszarowe monokultury.
Trochę historii
Uprawy wielkoobszarowe w Polsce mieliśmy już w czasach PRL. Wtedy państwowe gospodarstwa rolne (tzw. pgr-y), choć ich średnia powierzchnia wynosiła ponad 450 hektarów, były oazami różnorodności biologicznej. Fatalnie zarządzane, wyposażone w niedoskonały sprzęt i słabo wykwalifikowanych robotników (rolników), zapewniały schronienie i pokarm wielu gatunkom zwierząt, w tym ptakom, takim jak Bociany Białe, Pójdźki, Sierpówki, Wróble czy Mazurki. Do dziś stare gospodarstwa rolne powstałe jeszcze za czasów PRL charakteryzują się znacznie większymi zasobami przyrodniczymi niż te wybudowane w latach 90. ubiegłego wieku i w XXI wieku. I nie jest to żaden wymysł, ale fakt poparty rzetelnymi badaniami naukowymi w wykonaniu najlepszych polskich badaczy.
Oprócz powszechnie funkcjonujących w całym kraju pgr-ów, gospodarowali w tym czasie także drobni rolnicy. Średnia wielkość ich gospodarstw tuż po II wojnie światowej wyniosła niewiele ponad 5 hektarów. Na początku XXI wieku zwiększyła się do około 7 hektarów, co oznacza wzrost o 2 hektary w okresie sześćdziesięciu lat! Mimo że niewielkie, gospodarstwa te były samowystarczalne. Na drobnych spłachetkach ziemi, oddzielonych miedzami od innych, uprawiano różnorodne warzywa i owoce, tworząc fantastyczną mozaikę. Daleko im było do upraw wielkoobszarowych.
Gdzie ekonomista się cieszy, tam przyrodnik płacze
Wraz ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej średniej wielkości gospodarstwa rolne rosną. Aktualnie ich wielkość wynosi 10,65 ha (dane za 2017 rok) – najmniejsze są w województwie małopolskim (ok. 4 ha), a największe w zachodniopomorskim (ok. 30 ha). W ciągu niespełna 15 lat urosły one zatem o około 3 ha. Jest to dość szybki postęp w porównaniu z okresem powojennym i czasami PRL. Do tego dochodzi postępująca specjalizacja i intensyfikacja produkcji. Okiem ekonomisty jest to bardzo pożądane, gdyż zwiększa zyski. Jednocześnie jednak zmniejsza różnorodność biologiczną. Warto tutaj zacytować Kennetha Bouldinga, doradcę prezydenta Kennedy’ego do spraw ochrony środowiska: „Każdy, kto wierzy w nieograniczony rozwój czegokolwiek fizycznego na fizycznie skończonej planecie, jest albo szaleńcem, albo ekonomistą”. Uprawy wielkoobszarowe nie mogą rosnąć w nieskończoność. Ale czy muszą?
Coraz większe
Obecnie największe gospodarstwa rolne w Polsce przekraczają 10 tysięcy hektarów i zajmują głównie tereny byłych pgr-ów, a ich właściciele indywidualni lub spółki zarabiają kilkanaście milionów złotych rocznie. Niestety, są to zazwyczaj ciągnące się po horyzont uprawy jednej lub dwóch roślin. A to nie ma nic wspólnego z ostoją różnorodności – bliżej tam raczej do sterylnej sali szpitalnej. Nie tylko średnie gospodarstwa rosną. W całym kraju stale wzrasta także liczba dużych gospodarstw rolnych (tych powyżej 100 ha). Takie gospodarstwa stanowią obecnie zaledwie 0,5% wszystkich polskich gospodarstw. Mimo to ich wpływ na polską przyrodę jest ogromny.
Krajobraz się zmienia
Wpisany w naszą kulturę i tradycję, krajobraz polskiej wsi jeszcze do niedawna był niepowtarzalny. Mógł być wizytówką naszego kraju i jego bogatej historii, powodem do dumy. Nasza wieś zmieniała się z północy na południe, ze wschodu na zachód, ale posiadała jedną wspólną cechę – bogatą różnorodność. Nie tylko kulturową, architektoniczną, geologiczną, językową, ale także przyrodniczą. Łąki i pola przeplatały ukwiecone miedze, wśród których uwijały się trzmiele, pszczoły i motyle, a Skowronki, Potrzosy czy Świergotki wiły swoje gniazda. Drogi i pełne ziół przydroża zapewniały Szczygłom i Kuropatwom dostęp do nasion nawet w środku mroźnej i śnieżnej zimy. Skarpy i kamieniska, cenne, śródpolne pojedyncze drzewa i zagajniki były niczym oazy pełne wszelkiego stworzenia. Strumienie, stawy i niewielkie rozlewiska zapewniały miejsce do życia hordom żab, miejsce na gniazdo dla Czajek oraz wodopój dla saren… Słowem dla każdego coś dobrego! Tak w swojej mądrości działa przyroda. Z tej niezwykłej różnorodności my też czerpaliśmy pełnymi garściami – od leczniczych ziół począwszy, a na lokalnych obyczajach i legendach skończywszy. W końcu też jesteśmy częścią przyrody. Jednak za sprawą intensyfikacji i wprowadzania upraw wielkoobszarowych szybko znika charakterystyczna dla naszych wsi mozaika pól, łąk, miedz i zagajników. Zastępuje ją wielkoobszarowe rolnictwo i rozległe monokultury. Tony pestycydów i herbicydów (te pierwsze mają truć owady lub gryzonie, te drugie tzw. chwasty) czynią nasze pola tyleż trującymi, co pozbawionymi jakiegokolwiek życia. Coraz większym problemem jest poziom akumulacji tych tzw. środków ochrony roślin w glebie i otoczeniu oraz ich zaskakująca mobilność. Niesione z wiatrem i wodą, rozchodzą się po całym globie. My wdychamy te, które rozpylają np. Amerykanie, a oni ze swoim chlebem zjadają te, którymi my opryskujemy nasze pola. Kolejny dowód na to, że wszyscy żyjemy w systemie naczyń połączonych. Nic dziwnego, że wskaźniki stanu zdrowia i jakości ziem rolniczych (agrocenoz), mierzone przez naukowców m.in. w oparciu o liczebności tzw. pospolitych ptaków krajobrazu rolniczego (z angielskiego Farmland Bird Index – w skrócie FBI), spadają z roku na rok. W ciągu ostatnich 30 lat liczebność praktycznie wszystkich gatunków ptaków krajobrazu rolniczego spadła o kilkadziesiąt procent. W przypadku Turkawki, biblijnego gołąbka pokoju – aż o 95%!
Złoty środek
Kilka lat temu w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Nature” ukazał się artykuł, w którym zaproponowano nowy kierunek zwiększenia produkcji żywności od 100 do 180% (!) bez potrzeby zwiększania powierzchni upraw, w tym bez tworzenia wielkoobszarowych monokultur. Do najważniejszych działań, jakie trzeba podjąć, aby to osiągnąć, należą m.in: wstrzymanie wycinki lasów tropikalnych, zmiana diety (szacuje się, że ograniczenie spożycia mięsa przez Amerykanów tylko o 10% pozwoliłoby wyżywić dodatkowo 100 mln ludzi!), ograniczenie marnotrawienia żywności (w krajach wysokorozwiniętych na skutek jego psucia i wyrzucania, a w biednych w związku z niewłaściwym transportem i przechowywaniem), zrównoważone wykorzystanie nawozów (w wielu miejscach stosuje się je w zbyt dużych dawkach) i co najciekawsze poprzez zwiększanie biologicznej różnorodności upraw. W tym ostatnim należy właśnie upatrywać szansę dla Polski, gdyż mimo wzrastającej liczby monokultur i upraw wielkopowierzchniowych daleko nam do warunków panujących w Ameryce Północnej (w USA jest około 2 miliony rolników, a średnia wielkość gospodarstwa wynosi 180 hektarów). Na skutek zaszłości historycznych i kulturowych istniejący podział ziemi i duże rozdrobnienie gruntów, postrzegane przez wielu jako problem, stanowi niezwykły potencjał do zachowania naszego kulturowego dziedzictwa – mozaiki drobnych, różnorodnych upraw, która pociąga za sobą bogactwo życia biologicznego.
Adam Zbyryt
17. Rolnictwo dawniej i dziś – historia, problemy, perspektywy
Właściwa historia rolnictwa rozpoczyna się około 12 tysięcy lat temu. Od tego momentu wędrowne dotychczas plemiona ludzkie, niezależnie w kilku miejscach na naszej planecie (Egipcie, Mezopotamii, Nowej Gwinei, Chinach, obu Amerykach), rozpoczęły osiadły tryb życia. Wszystko za sprawą „udomowienia” kilku gatunków roślin: pszenicy, kukurydzy, ryżu, prosa, ziemniaków i jęczmienia oraz zwierząt: krów, koni, kóz, świń, kur i kaczek. Pozwoliły one zatrzymać się i już nie podążać za wędrującymi dzikimi zwierzętami. Hodowanie roślin i zwierząt dało dostęp do jedzenia przez cały rok. Ostatnie badania pokazują, że pierwsze próby hodowli roślin pochodzą sprzed dwudziestu trzech tysięcy lat z okolic Jeziora Galilejskiego, a ich twórcami byli tamtejsi myśliwi i rybacy. Zgromadzona tam liczba gatunków roślin była imponująca – 140! Wśród nich dziki jęczmień i owies. Nie dało to jednak trwałych podwalin do rozwoju rolnictwa. Ci pierwsi rolnicy i uprawy, które pojawiły się imponująco dawno temu, szybko zniknęły na koleje tysiąclecia. Stanowiły jednak zapowiedź niesłychanych przemian, które miały nadejść na Ziemi i na zawsze zmienić jej oblicze.
Osiadły tryb życia zapoczątkowany przez naszych przodków, pierwszych rolników, kontynuujemy do dziś (za wyjątkiem kilku koczowniczych plemion: Lapończyków, Tuaregów, Beduinów, Romów, Aborygenów). Gdyby nie opanowanie sztuki hodowli roślin i zwierząt, zapewne nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz – w trakcie cyfrowej rewolucji technologicznej. Nie czytalibyśmy tego artykułu, czy to w papierosowym wydaniu czy w Internecie. Dlaczego? Wcześniej, wiodąc żywot tułaczy, ludzie cały swój czas musieli poświęcać na zaspokojenie najbardziej pierwotnej potrzeby – głodu. Wraz z rewolucją agrarną, hodowlą roślin i zwierząt oraz selekcjonowaniem upraw i ras, mieli coraz więcej czasu dla siebie. Mogli zacząć rozmyślać. Także o tym, jak ulepszać dalszą produkcję. Zwiększała się wydajność – już nie wszyscy musieli się zajmować pracą na roli. Powstawały nowe specjalizacje, które przekształcały się w zawody. I choć rolnicy zawsze pełnili (i pełnią) kluczową rolę, ich odsetek w społeczeństwie z czasem spadał. Obecnie udział rolników w stosunku do pozostałych profesji w danym społeczeństwie świadczy o stopniu rozwoju danego kraju. Wraz ze wzrostem wydajności produkcji, maleje ilość rolników. Jeszcze pod koniec XIX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na prawie 40 milionów obywateli ponad 50% była rolnikami. W 2000 roku spośród prawie 300 milionów mieszkańców tego kraju już tylko 1,8% parało się rolnictwem. Podobnie to wygląda u naszych sąsiadów, Niemców, gdzie 1,5% społeczeństwa to rolnicy. W innych zachodnioeuropejskich krajach, jak Holandia czy Francja, jest bardzo podobnie. Najniższy odsetek jest w Danii i Wielkiej Brytanii (kolejno 0,6 i 0,8%). W Polsce osoby zatrudnione w rolnictwie stanowią około 10% społeczeństwa produkując około 2,6% PKB. Te przykłady dobitnie pokazują, jak daleką drogę przeszliśmy przez te 12 tysięcy lat, czyli odkąd osiedliśmy i z myśliwych staliśmy się rolnikami.
Dzisiaj rolnicy na całym świecie produkują tyle żywności, że jest ona w stanie wyżywić 12 miliardów osób, czyli tyle, ile według szacunków naukowców będzie pod koniec XXI wieku. Jednak wydajność rolnictwa na świecie jest bardzo zróżnicowana. Najwyższa jest w Holandii (gdzie jednocześnie jest najmniej gruntów przypadających na statystycznego mieszkańca) i wynosi ponad 7 tysięcy dolarów z hektara, gdzie w Polsce dla porównania „tylko” 961 dolarów. I to właśnie jest główną przyczyną, dlaczego w Polsce ptaki krajobrazu rolniczego, jak Skowronki, Kuropatwy, Przepiórki, Szczygły, Derkacze, mimo że stale zmniejszają swoją liczebność, ciągle jeszcze są szeroko rozpowszechnione, a ich widok i głos nie należy do rzadkości. W Holandii stanowią gatunki skrajnie zagrożone. Kolejnym krajem o jednej z największych wydajności w skali świata jest Brazylia, a dokładnie rozsławiony w naszym kraju przez Tony’ego Halika stan Mato Grosso. W ubiegłym roku w państwie tym wyprodukowano połowę światowych zasobów soi. Przeznaczona była na karmę dla świń w… Chinach. Naród ten zakochał się w wieprzowinie, a że jego obywatele stają się coraz zamożniejsi, tym więcej mięsa chcą jeść. Obecnie rolnictwo jest nie tylko bardziej wydajne niż kiedyś, ale prowadzone jest właściwie wszędzie. Zaawansowane technologie pozwalają nam uprawiać rośliny w specjalnych szklarniach na Antarktydzie, a trwają prace, żeby spróbować tego również w Arktyce, a następnie w… kosmosie! Najmniej wydajne gospodarstwa rolne występują w Afryce i południowo-wschodniej Azji. Regiony te zmagają się z głodem. To paradoks, że mimo tak ogromnej wydajności produkcji, która pozwala wyżywić ludzi, którzy dopiero mają „nadejść” pod koniec tego wieku, aż 800 milionów ludzi na naszej planecie cierpi głód, a ponad 2 miliardy jest chronicznie niedożywionych (przyjmują zbyt mało kalorii).
Współczesne rolnictwo stoi przed wieloma wyzwaniami. Z jednej strony nadprodukcja żywności, z drugiej niska produktywność i wspomniany wcześniej głód oraz chroniczne niedożywienie ćwierci populacji ludzi na Ziemi (Afryka i południowa Azja). Dochodzi do tego:
– marnowanie ponad 30% wyprodukowanej żywności,
– susze oraz zmiany klimatyczne, a także konflikty i migracje nimi wywołane,
– wzrost rozprzestrzenienia się chorób zwierząt hodowlanych i plonów na skutek zwiększonej mobilności ludzi,
– duży wzrost ludności w najbiedniejszych częściach naszej planety,
– starzenie się społeczeństw,
– kurczenie się przestrzeni do produkcji,
– wzrost zapotrzebowania na mięso i paliwa kopalne,
– deficyt wody,
– wyniszczanie cennych przyrodniczo obszarów, na przykład lasów tropikalnych w Ameryce Południowej i w Indonezji oraz sawann, pampy (trawiastych i trawiasto-krzewowych terenów w Argentynie, na których wypasa się bydło i owce), Pantanalu (Pantanal to rozległa podmokła równina rzeczna rozciągająca się na terenie Brazylii, Boliwii i Paragwaju),
– rozrastanie się Sahary,
– oraz stały wzrost liczby mieszkańców miast (już ponad 75% ludzi na świecie mieszka w aglomeracjach).
To tylko kilka z wielu problemów, z którymi będzie musiało, a właściwie już musi, mierzyć się dzisiejsze rolnictwo. Na wszystkie te zagadnienia musimy patrzeć globalnie, nawet jeśli działamy lokalnie. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć zachodzące przemiany i pojawiające się potrzeby, aby wychodzić im naprzeciw.
Rolnictwo na świecie stanęło na rozdrożu. Jedni nawołują do intensyfikacji produkcji i zwiększenia wydajności, inni są zwolennikami stosowania upraw roślin transgenicznych (GMO), industrializacji, całkowitej mechanizacji, jeszcze inni argumentują za globalizacją rynku, korporacyjnością, wolnym rynkiem. Inni promują produkcję zrównoważoną, ekstensywną, opartą na ekologicznych podstawach. Dla wielu ważne jest gospodarowanie lokalne i rodzinne. Inni wskazują na ważną rolę państwa, które według nich powinno pełnić rolę opiekuńczą i regulującą. Trudny orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że rolnictwo jest tym działaniem człowieka, które wywiera największy wpływ na środowisko – z jednej strony kształtując środowiska życia wielu gatunków zwierząt i roślin, a z drugiej powodując w niektórych przypadkach ogromne zniszczenia w ich populacjach. Nie bez znaczenia jest fakt, że rolnictwo, a zwłaszcza hodowla zwierząt – ze względu na ich gazy jelitowe – jest jednym z największych emiterów gazów cieplarnianych do atmosfery (14% w stosunku do całości, w tym najwięcej w Azji – 44%). Ktoś w tym momencie pomyśli: A wulkany? Otóż nie. Kolejny mit, który urósł wokół tej sprawy. Wulkany uwalniają rocznie do atmosfery tylko 1% tego, co wypuszcza każdego roku człowiek, w tym w dużej mierze rolnictwo.
Wejście branży rolniczej (płodów rolnych) w latach 90. ubiegłego wieku na giełdę spowodowało postępującą intensyfikację rolnictwa. Coraz głośniejsze są jednak głosy nawołujące do bardziej ekologicznego, dawnego sposobu produkcji – rolnictwa organicznego. Staje się ono nie tylko coraz bardziej finansowo opłacalne (w ciągu niespełna dziesięciu lat rynek żywności organicznej w Unii Europejskiej uległ podwojeniu), ale wiąże się również z poszanowaniem zasobów przyrodniczych i ochroną różnorodności biologicznej na obszarach, gdzie jest prowadzone. Polska powoli zaczyna w tym zakresie doganiać liderów w Unii Europejskiej, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, których mieszkańcy najchętniej wybierają produkty pochodzące z gospodarstw tradycyjnych. Ważnym argumentem dla tych konsumentów jest możliwość ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko. Taki trend pojawia się również u nas. Na razie głównie w większych miastach. Ale wielu rolników dostrzegło już na tym polu swoją szansę. Liczba gospodarstw ekologicznych w naszym kraju rośnie najszybciej w całej Unii Europejskiej. Obecnie mamy ich już ponad 30 tysięcy. Okazuje się, że to ciągle jednak za mało. Zapotrzebowanie na produkty „eko” jest tak duże, że wiele z nich się importuje. Jest to zatem szansa dla wszystkich małych i średnich rolników. Warto ją wykorzystać, bo takie gospodarowanie, pozwoli nam cieszyć się pięknem i bogactwem naszej rodzimej przyrody.
Adam Zbyryt
16. Dzikie zwierzęta na polach
Przestrzeń w odwrocie
Według najnowszych szacunków w najbliższym dziesięcioleciu powierzchnia terenów zurbanizowanych na całym świecie zwiększy się o około 30%. Już dziś w wielu miejscach przestrzeń staje się dobrem deficytowym. Nie ma miejsca na parki, skwery, place zabaw, ponieważ wszędzie wokół „wyrastają” nowe budynki. Lasy zamieniane są na pola uprawne, a pola w osiedla ludzkie. Zabierając kolejne fragmenty ziemi pod zabudowę, odbieramy dzikiej przyrodzie jej kolejne ostoje. Nic więc dziwnego, że te bardziej plastyczne, mniej wybredne, a inteligentne, szybko dostosowują się do zmieniających się warunków. Liczniej zasiedlają nasze miasta i chętnie korzystają z naszych pól.
Cieplej w domu
Wraz ze zmieniającym się klimatem coraz więcej ptaków pozostaje na zimę w naszym kraju. Dotyczy to nie tylko wzrastającej liczby osobników, ale także samych gatunków. Niektóre dalej odlatują, ale już nie do tzw. „ciepłych krajów”, a jedynie z jednego zimniejszego końca Polski na drugi, trochę cieplejszy (np. południowy zachód). Ostatnio spotykany częstszy brak pokrywy śnieżnej tylko potęguje to zjawisko. Bo gdy zasiewy czy ścierniska nie są przykryte grubą warstwą śnieżnego puchu, to znacznie łatwiej zdobywać pokarm. A wędrówka na zimowiska, często w odległe strony, to wielkie wyzwanie dla ptaków. Myśliwi, kłusownicy, linie elektroenergetyczne, farmy wiatrowe, ograniczone zasoby pokarmowe, niesprzyjające warunki pogodowe i wiele innych niebezpieczeństw piętrzy się na trasie ich przelotów. To dlatego lepiej zostać w domu, w miejscu urodzenia. Tak, to nie żart, gdyż jak głosi jedna z teorii ewolucji ptasich wędrówek, dla gatunków zamieszkujących północną półkulę, to m.in. nasz kraj jest ich domem, a na południe udają się jedynie, można by rzec, na długie wakacje. Czy można im mieć zatem za złe, że gdy w „domu” robi się cieplej, a pokarm staje się łatwiej dostępny (czyli tak jak dawniej, kiedy ich pierwsi przodkowie jeszcze nie zaczęli migrować, zepchnięci przez lodowce) nie chcą go opuszczać? Tym bardziej, że wędrówka jest bezlitosna – nie daje szans maruderom i słabeuszom. Przeżywają tylko najsilniejsi (chyba że trafią pod lufy myśliwych, wtedy dobór naturalny nie działa). Tylko niemądry nie skorzystałby z takiej okazji. A ptaki nie są niemądre. Jak pokazują najnowsze badania określenie ptasi móżdżek się zdewaluowało. Uzbrojeni w aktualną wiedzę na temat funkcjonowania ptasiego umysłu powinniśmy to określenie traktować raczej jako komplement niż przytyk. Ptaki obserwują zmiany zachodzące w przyrodzie tak samo, jak my. I tak jak my, ludzie dostosowują się do nowych warunków. Szczególnie te najmądrzejsze (tak można je nazywać i nie jest to żadna antropomorfizacja), jak gęsi, szpaki czy żurawie, czyli te, które przez człowieka postrzegane są powszechnie jako szkodniki.
Zmieniający się klimat i związane z tym coraz słabsze zimy powodują wzrost liczebności nie tylko wielu gatunków ptaków, ale także innych zwierząt, jak dziki, sarny czy jelenie. Kiedyś ich populacje były regulowane (zmniejszane) głównie przez ostre zimy. A wilki? Oczywiście, ale w ograniczonym zakresie. Podstawowym czynnikiem była pogoda. Kiedy zaczyna brakować śniegu i ostrych mrozów tych zwierząt przybywa, a wraz z nimi pojawiają się konflikty w związku z powodowanymi przez nie szkodami. Tutaj nie sposób nie wspomnieć o innym ważnym zjawisku, który dodatkowo to potęguje – dokarmianiu przez myśliwych. Czy to działanie nie wydaje się absurdalne w świetle przedstawionych argumentów?
Szkody na własne życzenie
Szkody powodowane przez zwierzęta na polach są faktem i z tym nikt nie polemizuje. Problem dotyczy raczej ich wielkości i wartości. Poza tym, wiele z nich, jak można by to ująć, dzieje się na własne życzenie. No bo jak inaczej nazwać postępowanie polegające na zasiewaniu ogromnych połaci pól kukurydzą w otoczeniu lub w bezpośrednim sąsiedztwie lasu? Wszystkie badania bez wyjątku pokazują (a jest ich bardzo wiele), że to właśnie te czynniki oraz oczywiście wysoka liczebność samych zwierząt, są odpowiedzialne za wzrost szkód w uprawach rolnych. A kukurydzy na naszych polach z roku na rok przybywa. W 2000 roku areał zasiewów tej rośliny w Polsce wynosił około 300 tysięcy hektarów, aby w 2012 roku przekroczyć, bagatela, milion hektarów! Kukurydza długo pozostaje na polu, gwarantując dostęp do doskonałego pokarmu i schronienia. Mało tego, na jej kolbach rozwija się grzyb, który wytwarza związki przyspieszające dojrzewanie młodych loch. Dzięki temu już w pierwszym roku mogą się one rozmnażać i mieć w kolejnych latach nawet dwa mioty rocznie! Czy po raz kolejny nie brzmi to kuriozalnie?
Zaburzona percepcja
Rolnicy przeszacowują swoje straty. Zapewne niejeden się oburzy na takie stwierdzenie. Z dowodami trudno jednak polemizować. A takie właśnie są fakty. Co ciekawe, przeszacowanie dotyczy częściej pieniężnej wartości poniesionej szkody niż jej fizycznej wielkości. Czy gęsi i żurawie rzeczywiście powodują dotkliwe szkody? Nie do końca jest to prawdą. Czasami obecność gęsi czy żurawi na polach powoduje wręcz wzrost plonów nawet o kilkanaście procent! Poza tym zgryzanie, zwłaszcza na wczesnym etapie wzrostu zbóż, praktycznie nie wpływa na końcową obfitość zbiorów. Natomiast tam, gdzie szkody faktycznie występują, udowodniono, że skala i zasięg tego zjawiska są znacznie zawyżane, a ocena szkód i poniesionych strat była związana raczej z czynnikami socjologicznymi (inni narzekają to i ja ponarzekam) oraz własną niczym niepodpartą opinią (tak mi się wydaje, więc takie są fakty). W celu złagodzenia niezadowolenia rolników niezwykle ważne jest wprowadzenie systemowych rozwiązań, w tym wypłaty odszkodowań ze Skarbu Państwa. Niestety, aktualnie polskie prawo nie dopuszcza rekompensaty za szkody powodowane przez dzikie ptaki (chyba, że na drodze powództwa cywilnego). Dodatkowo jak można zauważyć nie jest to takie proste, bo nie zawsze dochodzi do straty, a wręcz przeciwnie, do wzrostu plonu!
Skupmy się teraz na skali wypłacanych odszkodowań – czy rzeczywiście są one wysokie? Według danych GUS w latach 2015–2016 w całej Polsce było to ponad 72 mln złotych. Dużo? Warto tylko podać, że suma nagród urzędników wyłącznie szczebla centralnego w 2012 roku wyniosła ponad 101 mln złotych (brzmi populistycznie, ale to właśnie demonizowanie szkód powodowanych przez dzikie zwierzęta jest niczym innym, jak demagogią). Dopiero operując właściwą skalą i porównaniem, można pojąć faktyczną skalę i wartość szkód powodowanych przez dzikie zwierzęta. A ta okazuje się niewielka, a przynajmniej grubo przesadzona. Warto przy tym podkreślić, że tolerancja rolników na szkody jest bardzo zróżnicowana – od żadnych odstępstw i kompromisów do dużego zrozumienia i wyrozumiałości.
Remedium na szkody
Jak prawidłowo zacząć postrzegać zjawisko szkód powodowanych przez zwierzęta w uprawach rolnych? Po pierwsze nie akcentować i nie przeceniać ich wartości. One są, to fakt (choć nie zawsze!), ale dotyczą w skali kraju tylko niewielkiej grupy osób, której dodatkowo, jak pokazują badania, wydaje się, że są poszkodowani bardziej niż w rzeczywistości. Nie oznacza to, że nie należy się im pomoc. Rozwiązania już istnieją i są wdrażane w innych krajach europejskich, np. w Szwecji. Połączenie wypłaty odszkodowań za szkody powodowane przez dzikie ptaki z innymi zabiegami, takimi jak nieobsadzanie pól atrakcyjnymi uprawami w pobliżu ich noclegowisk (co najmniej do 5 km od takich miejsc, wyłączenie jęczmienia i kukurydzy) oraz tworzenie alternatywnych żerowisk, w celu odciągnięcia ich od świeżo obsianych kwater lub kiełkujących upraw. Poza tym na polach, gdzie ponoszone straty są największe, niestety nie można obejść się bez płoszenia (aktualnie wymagana jest na to zgoda właściwej regionalnej dyrekcji ochrony środowiska). Jego skala powinna być większa w miejscach, gdzie gęsi jest więcej, ale tylko kilkukrotne płoszenie w ciągu dnia daje efekty (co najmniej 5 razy dzienne). Tymczasem jak wskazują szeroko zakrojone wyniki badań nad tym zjawiskiem, nie ma różnicy czy na polu regularnie pojawiają się gęsi czy też nie, wszyscy płoszą tak samo (czyli właściwie w ogóle) i narzekają tak samo (czyli stale). Jeśli już podejmują tego typu działania, to tylko po to, aby podkreślić swoją frustrację, która oparta jest raczej na słabych przesłankach faktycznych i merytorycznych. Dodatkowo trzeba sobie uświadomić, że w niektórych przypadkach zgryzanie zasiewów przez gęsi nie będzie wpływać na wielkość plonu albo wręcz spowoduje jego wzrost. Nie zawsze zatem płoszenie jest wskazane. Zanim podejmie się jakikolwiek drastyczne działania, warto sprawdzić na koniec sezonu, czy zebrany plon z pola, na którym stołowały się gęsi lub żurawie, faktycznie był niższy niż gdy ich tam nie było.
Kolejnym czynnikiem, który należy ograniczyć, są zasiewy atrakcyjnych upraw, jak kukurydza wzdłuż ścian lasów, a także zjawisko fragmentacji terenów zalesionych, gdyż to także przyczynia się do zwiększenia szkód spowodowanych przez dzikie zwierzęta. Następny bardzo ważny krok to zaprzestanie zimowego dokarmiania w celu ograniczania liczby zwierząt łownych (jeleni, dzików, saren), co wprost przekłada się na mniejsze straty w uprawach. Tylko wdrożenie kompleksowych rozwiązań w dużej skali może przynieść pożądane efekty.
Adam Zbyryt
15. Nieużytki życia – miedze i zadrzewienia
Wojna o dwa palce
Dawniej była przyczyną niejednej wojny pomiędzy sąsiadami, a spory te były często krwawe i zajadłe. Miedza, bo o niej mowa, stanowiła świętą granicę. Swojego znaczenia nie utraciła do dziś, a jej naruszenie (zaoranie lub zagarnięcie) dalej kończy się nierzadko poważnymi konfliktami (co łatwo sprawdzić w codziennej prasie lub Internecie). Miedza, oprócz tego, że stanowiła jedyną wyraźną granicę pomiędzy własnościami poszczególnych rolników, a tym samym nienaruszalny pas ziemi niczyjej, była i ciągle jest (tam gdzie się zachowała) niezwykle ważnym elementem środowiska w krajobrazie rolniczym.
Bogactwo życia w pasku ziemi
Ten wąski pas ziemi, często szerokości zaledwie kilkunastu centymetrów, tak niewielki w stosunku do otaczających go pól, ma ogromne znaczenie dla roślin i zwierząt. Jako miejsce nieużytkowane rolniczo, porośnięty jest roślinami powszechnie określanymi jako chwasty. Rośliny te służą niezliczonej liczbie owadów i ptaków jako miejsce życia, rozmnażania i żerowania. Bliskość miedz szczególnie upodobały sobie Kuropatwy, Przepiórki, Potrzeszcze, Pliszki Żółte i Skowronki. Te ostatnie, mimo że dość równomiernie zasiedlają użytkowane pola, to ich największe zagęszczenia stwierdza się właśnie w pobliżu miedz, dróg i polnych ścieżek o poboczach porośniętych chwastami. W sumie pośród śródpolnych miedz żyje ponad 60 gatunków ptaków i prawie 200 gatunków roślin (w tym wiele rzadkich i chronionych). Pola poprzecinane miedzami charakteryzują się ponad dwukrotnie wyższą liczbą ptaków niż monokultury zarówno w okresie, kiedy ptaki przystępują do lęgów, jak i zimą. Zimowe miesiące to ciężki okres dla wszystkich zwierząt, ptaki jednak radzą sobie wtedy bez większych problemów, jeśli tylko mają zapasy żywności w postaci nasion bylin porastających miedze. Dziś, gdy miedz jest coraz mniej, populacje wielu gatunków ptaków znacznie zubożały. Ubywa Mazurków, Szczygłów, Makolągw i Dzwońców. Wszystko dlatego, że zimą nie mają co jeść na naszych sterylnych polach. Dokarmianie im nie wystarcza. Ale znikają nie tylko ptaki. Na polach jest coraz mniej zapylaczy, od których zależy urodzaj licznych upraw.
U sąsiadów za miedzą
W wielu krajach zachodniej Europy nie uświadczy się miedzy. W Holandii każdy skrawek ziemi, nawet graniczny pomiędzy sąsiadami, obsiany jest trawą lub kukurydzą i intensywnie użytkowany. Wykasza się, nawet kilka razy w roku, skarpy rowów melioracyjnych, pozyskując w ten sposób paszę dla krów. Ptaki, takie jak: Skowronek, Derkacz, Przepiórka, Trznadel nie mają gdzie żyć. Ich populacje stały się silnie zagrożone wyginięciem, a z większości miejsc zniknęły całkowicie. Nie powinniśmy iść tym śladem. Mamy jeszcze czas, aby stworzyć swój własny model rolnictwa oparty na tradycyjnych podstawach. Obecnie trwa ostatnia wojna o miedze. Tym razem stawką jest życie milionów roślin i zwierząt, nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Bo któż chciałby żyć w świecie, w którym zamilkną Skowronki?
Z jednej oazy życia w drugą
Z czasem nieużytkowane miedze pokrywają się krzewami i drzewami. Wtedy wyprowadzają się z nich Przepiórki, Kuropatwy i Skowronki, a w zamian pojawiają się tam Pokrzewki i Świergotki, Piecuszki, Gąsiorki, Trznadle i Pokląskwy. W Polsce śródpolne zakrzaczenia i zadrzewienia to dom dla około 100 gatunków ptaków – dużo, biorąc pod uwagę fakt, że mamy ogólnie 230 gatunków ptaków lęgowych. Ponadto, jest to miejsce życia co najmniej kilkudziesięciu gatunków ssaków. Z drzew na polu korzystają też owady – liczba gatunków związanych z tym siedliskiem sięga kilku tysięcy.
Zadrzewienia
W Polsce wartość zadrzewień po raz pierwszy została doceniona przez generała Dezyderego Chłapowskiego, który w latach 20. XIX wieku w okolicach wsi Turew w Wielkopolsce na ponad dziesięciu tysiącach hektarach stworzył sieć zadrzewień pasowych. Miały one chronić uprawy i zapewnić lepsze plony. Wkrótce podobnie zaczęli postępować inni właściciele ziemscy w okolicy. W ten sposób powstał interesujący i jedyny w swoim rodzaju system zadrzewień śródpolnych, który doczekał się nawet ochrony w postaci parku krajobrazowego (1992 rok), a ochrzczono go na cześć generała. O wadze tych zadrzewień dobitnie świadczy także fakt założenia w Turwi w 1952 roku stacji badawczej Polskiej Akademii Nauk, mającej na celu śledzić znaczenie tego mikrosiedliska dla różnorodności biologicznej i sukcesu plonów. Przekształcono ją później w poważną instytucję pod nazwą Zakład Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN. Po II wojnie światowej zadrzewienia stały się ważnym elementem planu narodowego. To wówczas rozbudowane zostały bezcenne zadrzewienia Żuław Wiślanych, zapoczątkowane jeszcze w XVI wieku przez osadników z Fryzji i Niderlandów. Niestety, przejęcie pieczy nad nimi przez samorządy w latach 90. odwróciło ten pozytywny trend i przyniosło systematyczne zniszczenie drzew i krzewów porastających dawne miedze i pobocza dróg polnych. W ostatnich latach możemy zaobserwować nasilenie wycinki.
Filtry i zielone korytarze
Śródpolne zadrzewienia, poza tym, że gniazdują w nich ptaki, są też miejscem schronienia dla saren, łosi, dzików, borsuków czy lisów. Chętnie zasiedlają je również nietoperze. Poza tym, szczególnie te w układzie pasowym, tworzą tzw. korytarze ekologiczne, pełniejące rolę swoistych autostrad, pomiędzy którymi przemieszczają się nie tylko zwierzęta, ale i rośliny, rozsiewające wzdłuż nich swoje nasiona (dotyczy to także miedz). Badania wykazują, że zwierzęta wędrują nimi piętnaście razy częściej, niż przez tereny otwarte. Zadrzewienia to również filtry chroniące uprawy przed szkodliwymi związkami znajdującymi się w powietrzu. Chronią także przed silnym wiatrem (zmniejszają jego prędkość nawet o 70%). Dodatkowo zwiększają wilgotność, zmniejszają parowanie i ograniczają odpływ wody, co nabiera szczególnego znaczenia w suchych porach roku. Latem obniżają temperaturę powietrza, zabezpieczają glebę przed erozją i chronią glebę przed palącym słońcem. Za to zimą chronią uprawy przed mrozami. Zadrzewienia rosnące wzdłuż dróg, zmniejszają hałas, tworząc swoiste „zielone ekrany akustyczne”. Ich dodatkową zaletą jest to, że w odróżnieniu od sztucznych ekranów akustycznych, nie rozbijają się o nie ptaki, a wręcz przeciwnie budują w nich swoje gniazda.
Kwestia pieniędzy
Miedze i zadrzewienia mogą się rolnikowi bardzo opłacać. W 1998 roku w Wielkopolsce silne mrozy zniszczyły wiele upraw jęczmienia ozimego. Przetrwały tylko te osłonięte przez zadrzewienia, m.in. we wspomnianym Parku Krajobrazowym im. gen. Dezyderego Chłapowskiego. Zadrzewienia i miedze to ważne miejsca życia wielu zapylaczy – szacuje się, że tylko w zadrzewieniach żyje ponad 250 gatunków pszczół, a te, jak wiadomo, przynoszą człowiekowi wymierne korzyści. Szacuje się, że w skali globu sięgają one 100 mld dolarów rocznie. Gdyby zabrakło zapylaczy wartość upraw w Polsce byłaby niższa o 4,1 mld złotych! Rachunek jest prosty. Warto chronić zadrzewienia i miedze, bo te chronią zapylacze, a te z kolei nasze… portfele.
Na ratunek „marginalnym” siedliskom
Coraz częściej dostrzega się wartość miedz i zadrzewień. W ostatnich latach są one wspierane systemowo. Aktualnie obowiązujące zasady przyznawania dopłat bezpośrednich dla rolników wprowadzają pojęcie tzw. zazieleniania. Duzi rolnicy – posiadający ponad 15 hektarów gruntów ornych – od 2015 roku są zobligowani pozostawiać w swoim gospodarstwie 5% z tych terenów na obszary proekologiczne. Należą do nich m.in. zadrzewienia i miedze śródpolne (szerokości co najmniej 1 metra). Dzięki temu, że coraz bardziej cenimy miedze i zadrzewienia, wzrasta szansa, że w najbliższej przyszłości nie zanikną one z naszego krajobrazu. A gdy wśród pól będziemy mieli miedze, krzewy i drzewa, wiosna będzie witała nas śpiewem Skowronków.
Adam Zbyryt